W ubiegłym roku zamieściłem na blogu serię artykułów dotyczących wykupu mieszkania na własność. Kogo interesuje taka tematyka, może zajrzeć do artykułu Kupuj mieszkanie albo spadaj. Dziś dalszy ciąg, sprawa posunęła się bowiem naprzód.
Osoby które wykupują mieszkanie na własność w drodze bezprzetargowej, mają rok czasu na dokonanie zakupu od momentu wystawienia operatu szacunkowego. Urząd Miasta daje nam go jednak nieco później, w efekcie mamy mniej więcej 10 miesięcy na dokonanie zakupu.
Jednocześnie mamy możliwość wyboru notariusza. Dziś na FpG zamieściłem stawki maksymalne jakie może pobierać notariusz. Są one zebrane w tabeli noszącej nazwę taksa notarialna. I jak się okazuje stawki rzeczywiste mogą się różnić zdecydowanie.
Chociaż mogłem to zrobić od razu w październiku, gdy dostałem do ręki operat szacunkowy, wolałem poczekać na ciepły wiosenny dzień. Przy okazji zrobiłem obchód banków czego efektem było między innymi odkrycie konta w BOŚ na 4,00% o czym pisałem na FpG.
Efekt obchodu przedstawiam niżej. Może się to przydać osobom nie tylko zainteresowanym skorzystaniem z usług notariusza. Na start założyłem, że stawki będą się różniły w zależności od położenia według zasady: im bliżej centrum, tym drożej. Czy to prawda?
Pierwsza wizyta - klient nie widzi nic, ma brać w ciemno
Pierwsza kancelaria w której się pojawiłem, znajdowała się raczej poza centrum. Spotkałem tam babkę, siedzącą w drugim końcu pokoju z dala od lady klienckiej, która nie chciała podać żadnych szczegółów. Wypytała jedynie z jaką sprawą przychodzę, odszukała ją na swoim komputerze i podała cenę końcową ustnie. Koniec kropka.
Żadnego cennika, żadnej rozpiski, co składa się na tę kwotę. Ot bezdyskusyjna kwota do zapłaty bez jakichkolwiek negocjacji. Będzie Pan z nas zadowolony, usłyszałem tylko na odchodnym. Nie mając żadnego porównania, udałem się do innego biura.
Kwota całkowita - 1539 zł
Druga wizyta - klient może zobaczyć, bo i tak zapłaci
Drugie biuro znajdowało się już w bliskim sąsiedztwie Urzędu Miasta, niedaleko centrum. Tutaj babka siedziała tuż przy ladzie przy której stoją jej klienci, więc miałem wgląd w to co pisała na kartce. Jej zapiski prezentuję niżej.
Notatki sekretarki |
Wizyta była podobna, ale tym razem widziałem dokładnie co składa się na kwotę końcową. Nabazgrane, ale miałem przynajmniej pojęcie, że jakie są tutaj koszta. Na odchodnym nie usłyszałem nic. Pewnie babka przyjęla za pewnik, ze klient zapłaci tyle, ile mu kazano.
Kwota całkowita - 1.751 zł
Trzecia wizyta - klient nasz Pan, trzeba oferować bonus
Trzecia kancelaria znajdowała się bezpośrednio na rynku miasta, czyli w samym centrum. Obstawiałem, że tutaj będzie najdrożej, ale moje podejście było już inne. Poinformowałem babkę na start, że odwiedziłem już wiele kancelarii i przychodzę jedynie porównać ceny i sprawdzić czy czasem mają konkurencyjne.
Tylko w jednym przypadku otrzymałem wydruk szczegółowy |
O dziwo tutaj dostałem szczegółowy wydruk, którego fragment widzicie powyżej. Zapytałem dlaczego cena różni się o niemal 200 zł od konkurencji. Odpowiedź brzmiała, bo dostał Pan u nas rabat. Z jakiej racji? Odpowiedź była dość groteskowa: bo jest Pan naszym stałym klientem. Hmmm, nie byłem i nie będę klientem, a jestem już stałym?
Kwota całkowita - 1.573 zł
Czwarta wizyta - tej opłaty u nas nie ma, bo jesteśmy konkurencyjni
Czwarta i ostatnia wizyta miała miejsce blisko centrum, ale żeby wejść do gabinetu, musiałem się wspinać w marnej, starej klatce schodowej na drugie piętro, co przypomniało mi najtańszy hotel w Nowym Jorku.
Uzbrojony w doświadczenie z poprzedniej wizyty także poinformowałem o cenach u konkurencji i zapytałem czy są jeszcze bardziej konkurencyjni? Poprosiłem jednocześnie o wydruk. Nie, wydruku nie dostanę, ale cena jasne, może być konkurencyjna i dostałem ją tak jak w pierwszym przypadku napisaną na kartce, bez żadnych szczegółowych rozpisków.
Widniała tam kwota - 1379 zł.
Zapytana skąd taka rozbieżność wynosząca w końcu blisko 400 zł, odpowiedziała, bo my nie bierzemy opłaty za ustanowienie hipoteki. Była taka opłata w każdym z poprzednich przypadków.
Jak widać, test wypadł negatywnie. Cena nie zależy od odległości od centrum miasta, lecz od odległości od Urzędu Miasta. Wydaje się to logiczne, w końcu jeśli ktoś dostaje z Urzędu polecenie udania się do notariusza, idzie do najbliżej położonego, wraca i podaje swój wybór.
Druga sprawa to podejście klienta, czyli nasze nastawienie. Jak przyjdziemy jako chłopiec do bicia, to dostaniemy stawkę, jaką pewnie dają każdemu. Ludzie zwykle za usługi płacą bez wahania, nie biorąc pod uwagę, że cokolwiek może być negocjowane.
Jeśli jednak przyjdziemy z listą zebraną od innych notariuszy, traktowanie potencjalnego klienta jest już zupełnie inne. Taki notariusz widzi, że klient jest zorientowany, że może zapłacić, ale najprawdopodobniej tego nie zrobi, bo wie, że u konkurencji jest taniej. A przecież koniec końców wartość papierka jest identyczna, bez względu na to kto go podpisał.
Dobry artykuł
OdpowiedzUsuńswietna robota-podziwiam,dzieki
OdpowiedzUsuńBabka która handluje pietruszką musi mieć kasę fiskalną na paragon - ciekawe czy notariusz też -?
OdpowiedzUsuńWielokrotnie załatwiając sprawę u notariusza otwieram ich spis z moim mieście i dzwonię do 5-10 różnych porównując ceny i od razu mówię, że szukam najtańszego. Różnice czasami są np. najtaniej 450 zł a inny ponad 1000 zł za taki sam papierek. Opłaca się orientować cenowo nawet telefonicznie ponieważ w ciągu godziny możemy zarobić/zaoszczędzić ponad 550 zł ;)
OdpowiedzUsuńMi telefonicznie nikt nie chciał o niczym informować. Usłyszałem: zapraszamy do oddziału, będzie Pan zadowolony.
UsuńCyt.: "bo my nie bierzemy opłaty za ustanowienie hipoteki." No chyba Cię ktoś w jajo robi. A dlaczego miałbyś ustanawiać hipotekę na mieszkanie kupowane od miasta? Polcan, po pierwsze, nie podejrzewam, że bierzesz na kredyt, a po drugie, za ustanowienie hipoteki opłatę bierze sąd, a notariusz tylko pośredniczy.
OdpowiedzUsuńTeż o to zapytałem. Odpowiedź była taka:
UsuńHipoteka jest konieczna na wypadek, gdyby chciał Pan sprzedać mieszkanie w pierwszych pięciu latach po zakupie. W takim przypadku tracę prawo do bonifikaty.
Według umowy kupuję mieszkanie z bonifikatą 70%, ale warunkiem tej bonifikaty jest niesprzedawanie mieszkania przez 5 lat.
Zapis z protokołu rokowań, który interesuje notariusza:
"Kwota równa udzielonej bonifikacie po jej waloryzacji o której mowa w art.68 ust, 2 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami, podlega zabezpieczeniu hipotecznemu w ten sposób, że ustanawia się hipotekę do sumy..."
W ubiegłym roku byłem zmuszony podpisać kilka dokumentów u notariusza. Nie zawsze miałem czas, aby poświęcić odpowiednio dużo czasu. Przesyłałem zapytania drogę e-mailową. Najczęściej otrzymywałem odpowiedzi. Różnice były porównywalne jak opisuje Marcin.
OdpowiedzUsuńPolcan dobra robota. Każdego w życiu czeka nie raz notariusz. Dobrze wiedzieć, że i tu można zarobić na różnicach w stawkach
OdpowiedzUsuńTrochę odkrywanie Ameryki. Pod jakim kloszem trzeba być chowanym, żeby nie wiedzieć, że można się targować?
OdpowiedzUsuńNa koszt aktu składa się podatek od czynności cywilnoprawnych (tzw. PCC) przy kupnie nieruchomości to 2% oraz 200zł za wpis do księgi wieczystej. Tu targowania nie ma, Do tego dochodzi taksa notarialna i opłaty za wypisy. Tu można cenę zbić, ale trzeba uważać, bo co cwańsi rejenci obniżą taksę ale wystrzygą cie na wypisach. Dodam jeszcze, że nie są to jakieś tajne informacje i każdy normalny notariusz poda ci składniki opłaty jak spytasz.
A czy w jakiś sposób w ogóle można negocjować z deweloperem? Uważacie, że coś takiego jest możliwe? Zakochana jestem w takich mieszkaniach https://vantage-sa.pl/atrakcyjne-nieruchomosci-wroclaw/ ale niestety ich cena w małym stopniu przewyższa moje możliwości i nie wiem, czy w ogóle mam jakąś szansę, aby starać się o mieszkanie w tak pięknym miejscu.
OdpowiedzUsuń