wtorek, 13 sierpnia 2013

Jak nabić bank w butelkę


Banki nie przebierają w środkach by wręcz nabijać klientów w butelkę. Dobrym przykładem może być chociażby przypadek Toyoty bank, który na swojej Lokacie Mocny Procent niby to na zachęcające 4,80% zarazem stawia dziwny warunek - lokatę można założyć tylko w czwartek.

Dlaczego akurat w czwartek? Powód jest prosty, bowiem jest to lokata dwudniowa i kończy się w sobotę a więc w dniu kiedy nie da się zrobić przelewu zewnętrznego i klient jest skazany na trzymanie środków w Toyota bank, a z 4,80% robi się tego dnia nagle raptem tylko 2,00%.

Przypadki jawnego robienia klientów w balona opisuję często na FpG. Takimi poczynaniami banki same pod sobą dołki kopią, wzbudzając niechęć klientów. I przydałby się dobra riposta ze strony klientów, ot chociażby taka jaką niedawno zafundował pewien policjant wymierzający sprawiedliwość na swój sposób.


Rzecz wydarzyła się w Rosji. Policjant znalazł w skrzynce pocztowej propozycję nabycia karty kredytowej ze swojego banku. Nie jest to już tak częsty proceder jak kiedyś, ale spotykany jeszcze od czasu do czasu. 

Rzekomy policjant zeskanował sobie propozycję umowy o kartę kredytową i... zmienił warunki umowy na swoją korzyść. Sposób oczywiście żywcem wyjęty z przekrętów bankowych a więc trick zawarł w druku pisanym drobnym maczkiem.

A maczkiem napisał, że odda dług, a jakże, ale bez odsetek oraz rzecz jasna bez jakiejkolwiek prowizji za przyznanie. Tak przygotowany dokument został odesłany do banku. Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie.


W banku na brak roboty narzekać raczej nie mogą. Więc dokument sprawdzono: dane osobowe, data podpis jest to w porządku i buch...


...przypieczętowano umowę a policjant mógł korzystać z dobrodziejstw karty do woli.

Tymczasem dopiero po dwóch latach bank zorientował się, że coś tu jest nie tak. Kasę facet spłacał ale odsetek ani rusz. Więc skierowano sprawę do sądu. A tam okazało się, że racje ma... policjant:) Umowa umową trzeba jej dotrzymać a stóż prawa w niczym jej nie uchybił.

Ciekawe jak sprawa wyglądałaby u nas. Dla banku regulamin to zawsze istna wyrocznia. Jeśli jakiś punkt nie został zrealizowany to po ptakach nie mamy jak uargumentować swoich racji, ale jeśli znajdziemy kruczek to mamy istnego asa w rękawie.

Z drugiej strony banki też przyznają kredyty bez prowizji i odsetek, czego przykładem jest ubiegłotygodniowa oferta mBanku opisana w czwartek. Problem w tym, że adresaci są jak zwykle wyselekcjonowani i dotyczy to żółtodziobów.

Pytanie jednak czy jakiś sędzia rozpatrujący powyższą sprawę u nas nie poczytałby tego jako fałszowanie dokumentów? Polskie prawo ma liczne niedociągnięcia a swobodna jego interpretacja niejednokrotnie prowadziła do licznych przekrętów.

1 komentarz:

  1. Czytałem tą historię. Niesamowite, że sąd przyznał rację maluczkiemu w starciu z gigantem. No, ale banki przyzwyczajone do zysków i generowania niewolników okazują się być "tylko ludźmi" :)

    OdpowiedzUsuń