czwartek, 13 sierpnia 2015

Parapet za ponad 1000 zł czyli przekręty firmy remontowej


Zamówiona przez olx ekipa remontowa zobligowała się skończyć pracę w dwa tygodnie. Zależało mi by skończyć przed wakacjami, by w letnie dni móc korzystać już w pełni z lata. Koniec przypaść miał na ostatni dzień maja.

Przyjechali w terminie. Czterech chłopa z zapałem zabrało się do pracy zaczynając od wyrywania podłogi i zgarniania gruzu podpodłogowego do wielkich worków. Worki te spoczęły następnie na półpiętrze, gdzie stały odtąd nieruszane.

Początkowo nie wtrącałem się w prace ekipy. Mieli wytyczne, mnie interesował tylko efekt końcowy. Remont miał być gruntowny, więc ekipa zaczęła remontować... wszystko naraz. Jeden robił podwieszanie sufitu, drugi kładł gładź, trzeci kafelkował balkon, czwarty szef krzyczał po reszcie wyzywając ich niecenzuralnymi epitetami.

Pierwszy dzień po zerwaniu podłogi

Pierwsze efekty zaczęły być widoczne po kilku dniach. Do położonej gładzi daleko było do gładkości, sufit został przerwany w połowie, zaś na podłodze miedzy belki położono fragmentarycznie wełnę szklaną. Po czterech dniach wyglądało to tak jak na poniższym zdjęciu. 

Po czterech dniach zostawiono fragment podłogi otwarty

Zostawiono fragment podłogi niedokończony, bym widział nowe deski. Część zakryta trzeszczała jednak nadal, co podsuwało podejrzenia, że w części zakrytej, którą wykonano pod moją nieobecność, pozostawiono stare, spróchniałe deski. Płyta OSB zaś położono cieniutką bo zaledwie... 8 mm. Jak widać firma minimalizowała sobie koszta materiałowe.

W efekcie przy chodzeniu po podłodze miało się wrażenie chodzenia jak po trampolinie, podłoga uginała się bowiem przy każdym kroku. Postawienie cięższego mebla w takim miejscu spowodowałoby zapewne powstanie dziury. Gdy powiedziałem o tym szefowi, zarządził położenie drugiej warstwy płyty OSB, także o grubości 8 mm.

Przyjrzałem się ekipie. Wyglądali raczej na uczniów technikum, którzy pierwszy raz robią remont. Piątego dnia, ktoś zapukał do drzwi. Za drzwiami zobaczyłem nieznanego mi faceta, który poprosił o szefa. Temu zaś powiedział: widzę, że jest robota, mogę się przyjąć? Szef rozejrzał się niespokojnie i odparł: spotkajmy się lepiej za godzinę za rogiem to pogadamy. Wiadomym się stało jak zbierana jest ekipa.

Nawiasem mówiąc sam szef przyjeżdżał czasami sprawdzić jak się posuwa z robota. Przywoził ze sobą jednego lub dwóch kolegów, którym robił kawę i patrzyli co robili uczniowie, komentując mniej lub bardziej dosadnie ich poczynania.

W drugim tygodniu miałem nieco później do pracy, więc przyjrzałem się jak zaczynają pracę robotnicy. Ich praca zaczynała się od wizyty w kuchni, gdzie zrobili sobie kawę i włożyli swoje komórki do ładowarek. Poprosili też o hasło do internetu bo... nudzi im się oczekiwanie na szefa. Na marginesie do kawy nic nie mieli, by wszystkie moje ciastka tajemniczym trafem zniknęły w ciągu pierwszych dwóch dni.

Znikające ciastka nie były problemem w końcu robota rozbudza apetyt. Punktem zapalnym było zapłacenie dodatkowego 1000 zł na poczet materiału. Gdy zapytałem za co zapłaciłem, dowiedziałem się, że przyszedł czas na wymianę parapetu, a jak remont generalny to wszystko musi być super, bo klient nasz Pan.

Wymianę okien robiłem już dawno i jak pamiętam to koszt okna był w granicach 1000 zł, ale nie sam parapet. Sprawdzenie cen na internecie daje wynik w granicach 50 zł. Poprosiłem zatem o rachunek za parapet i następnego dnia dostałem coś takiego.

Sfałszowany dokument z błędną sumą

Jak widzimy dostałem dowód... wypłaty, gdzie zaślepki do parapetu wyceniono na... 185,20 zł a piankę montażową na... 172,30. Najzabawniejszy zaś jest fakt, że suma zawiera końcówkę pięć groszy, podczas gdy każdy składnik sumy nie zawiera pięciu groszy, więc nawet bez liczenia widać, że suma musi być błędna. I oczywiście jest.

Co jak co, ale parapet wydaje mi się jednym z najmniej ważnych elementów. Tymczasem szef upierał się, że to remont na lata i bez najlepszego dostępnego parapetu na rynku nie będzie efektu. Zapytałem więc w którym to sklepie mają tak drogie parapety, to odparł, że akurat dość daleko, bo był przejazdem i tak mu się spodobał, że mi się będzie podobać jeszcze bardziej.

Facet jak widać powinien zacząć pisać bajki zamiast parać się remontami. Zaoferowałem więc podwiezienie go na mój koszt do krainy z parapetami za tysiąc złotych. Niestety on nie ma czasu tam jechać, bo jeszcze dwa zlecenia w dwóch innych miastach i musi trzymać się terminów.

Odpowiedziałem mu, że nie wyrażam zgody na parapet w cenie 1000 zł i tą kwotę doliczam na poczet kolejnej zapłaty. Jednocześnie poinformowałem go, że wraz z wcześniejszymi wpłatami dostał już 5400 zł. Wyraził wielkie zdziwienie, że ale jak, co i gdzie. Został jednak bez słowa, gdy pokazałem mu poniższe zestawienie, które sam mi wręczył wcześniej na moją prośbę.

Ta rozpiska szefa zdziwiła jego samego


Wynika z niego niezbicie, że dostał już 4400 zł. Doliczając nieszczęsny parapet mamy już 5400 zł czyli zostaje 600 zł do zapłaty według pierwotnej umowy. Kwota nieco zaniżona bowiem w trakcie remontu doszedł jeszcze balkon, o którym nie było pierwotnie mowy.

Gdy jednak dostałem  niebawem smsa z prośbą o wpłatę kolejnych 1500 zł na poczet jakiegoś innego gadżetu parapeciarskiego, miarka się przebrała. Poinformowałem delikwenta, że najpierw czekam na zwrot 1000 zł za niechciany parapet. Usłyszałem, że... nie ma takiej opcji, a gdy nie dostanie owych 1500 zł to... remont nie będzie kontynuowany.

Od tej pory faceta już nie zobaczyłem. Został jedynie po nim na klatce schodowej gruz w 10 wielkich workach, których nie zgodził się nawet wywieźć. Zostało ubranie robocze, łopata, kilka wiader i nowe płyty kartonowo-gipsowe. Szef za to miał moje klucze do mieszkania, które mu użyczyłem.

Podsumujmy dotychczasowe wnioski:
  • rekomendowana firma, której efekty widziałem ceni się zbyt drogo bo 22.000 zł za jeden pokój to lekka przesada 
  • nierekomendowana firma z olx, której efektów nie widziałem, za 6.000 zł potrafiła totalnie spartaczyć robotę
Wniosek z tego prosty, że lepiej będzie szukać takiej firmy, która pokaże swoje efekty i zaoferuje rozsądną cenę za kontynuację niedokończonego remontu.

Co prawda najgorsza część remontu została zrobiona, ale sąsiedzi zaczęli się już skarżyć na uciążliwy gruz na klatce, od dwóch tygodni utrudniający ruch. Fakt faktem, wózkiem dziecięcym nie dało się wejść na wyższe piętra. Mnie jednak zaczęło ciekawić co zobaczę pod cieniutkimi płytami OSB, które od czerwca służyć mogły za trampolinę, ale na pewno nie za podłogę.

Ciąg dalszy: Pety dziury i szpary czyli epilog sagi o remoncie

11 komentarzy:

  1. A to ci się trafił zbuk

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za artukuł dający dużo do myślenia.
    Czy ma ktoś patent jak radzić sobie z Remontami?

    OdpowiedzUsuń
  3. Pasjonujący cykl artykułów! Jednak potwierdza się myśl, że chytry dwa razy traci :-). Sam także odczułem na własnej skórze, że remontu domu nie można powierzyć przypadkowym, nieznanym ludziom. Lepiej dołożyć, ale mieć spokój i dobrze wykonaną robotę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Są trzy opcje:
    1. Zlecamy remont dobrej, polecanej przez znajomych ale raczej drogiej ekipie
    2. Szukamy do upadłego "optymalnej" firmy remontowej, która zrobi dobrze i za rozsądne pienieniądze - tu niezbędna jest choć minimalna wiedza budowlana i spora inteligencja emocjonalna, żeby odsiać takich krętaczy, którzy za piankę montażową liczą sobie prawie 200 zł a początkowy, uzgodniony budżet powiększą w czasie prac minimum dwukrotnie.
    3. Robimy remont we własnym zakresie.

    Osobiście preferuję opcje 1 lub 3, ze wskazaniem na 3 jeśli remont dotyczy pomieszczenia, przy którym mogę majstrować weekendowo. Przy opcji nr. 2 istnieje zbyt duże ryzyko, że za oszczędności wyrażone w złotówkach zapłacimy dużo drożej bo w nerwach i własnym zdrowiu. Nie warto.

    OdpowiedzUsuń
  5. Materiały kupujesz sam i za własne pieniądze. Kontrolujesz i sprawdzasz. Możesz proporcjonalnie wypłacać za wykonaną robotę, nic więcej. Łobuzów, złodzieii i oszustów w dzisiejszych czasach nie brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Najlepszym sposobem jest ten o ktorym pisze Jerzy, dodalbym jeszcze dobrze sformulowana umowe z dokladnie wypisanym zakresem prac, terminem ich wykonania i karami za ich nie wykonanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzecz na którą nacisk kładzie brat: kara za wykonanie niezgodne z umową np. wydłużenie terminu.
      Napomknąłem o tym przy pierwszej rozmowie: nie ma czegoś takiego, a przynajmniej nie chcieli pójść na dopisanie takiego punktu do umowy (pierwsza ekipa). Panie skończymy jak trzeba i będzie nas Pan polecać (druga ekipa)
      Polecenie w artykule...

      Usuń
  7. @Polcan nie chciałbym widzieć jak remontujesz dom np 200mkw
    Jak przy takim "pokoiku" są takie kwiatki.
    Z mojego powórka tylko dodam że soft remonty wykonuję zawsze sam. Do większej roboty biorę kogoś z polecenia i zawsze cenowo się szło dogadać. Oczywiście te duże roboty precyzujnie są określone np ścianka działowa czy tam posadzka (stan surowy) ponieważ wykończeniówkę wolę zrobić sam bo podejżewam że byłoby jak w Twoim przypadku "Panie przejeżdżałem i takie fajne lampki Panu kupiłem w promocji za 1000zł" hehe ręce opadają. Cóż dodać musisz zakasać rękawy i do roboty a jak pięknie zrobisz to podwójna frajda bo przecież "sam to zrobiłem";) pozdrawiam Sławek
    PS za 22.000zł to z UK bym przyjechał aby Ci wymalować ten pokoik:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na drugi raz dam ogłoszenie na blogu, że szukam chętnego do remontu;)
      Ten cykl artykułów powstał, gdyż w tym tygodniu remont dobiega końca. W sumie dwie ekipy kosztowały mnie mniej więcej połowę tej magicznej kwoty.

      Domu jakoś nigdy nie chciałem mieć, nie mówiąc o remoncie, więc problemu skali nie ma. Z drugiej strony jakoś remont nie należy do przyjemności, więc wolę zlecić robotę innym, tym bardziej że to dość czasochłonne.
      Gdybym faktycznie remontował w sposób w jaki mówisz, na blogu musiałaby być dłuższa przerwa to raz, a dwa po takich ekscesach jest też fajny temat do opowiedzenia:)

      Usuń
  8. "Fajna" trylogia. Dlatego remonty wykonuję osobiście. Oprócz partactwa i wysokich cen zniechęcają mnie spece od roboty. Piją, palą, radio na cały głos a potem pety pod progiem, gładź nasiąknięta dymem papierosowym a sąsiedzi wkurwieni.
    Będzie czwarty artykuł - epilog?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie to nie tylko praca, więc remonty wolę zlecić innym. Palić palili, pić nie pili, a radia nie dostali. Ale pety, opakowania ze śniadania zostawili jak się potem okazało pod podłogą aż nadto.

      Nie wykluczam, że epilog będzie. Te trzy odcinki działy się w maju, więc opisałem je jeden po drugim. Na dalszy ciąg przyszło mi poczekać, to i epilog może być trochę później:)

      Usuń