Gdy statek ma wielką dziurę i zaczyna tonąć pierwszą rzeczą którą należy zrobić to oczywiście załatać tę przeklętą dziurę bo w przeciwnym razie pójdziemy na dno. Oczywiście możemy czekać na ekipę ratunkową ale zdrowy rozsądek podpowiada, że z tonącego wraku należy spieprzać ile się da.
Statkiem w opisywanym wyżej przypadku jest oczywiście opisywany w poprzednich odcinkach fundusz Warta Nieruchomości 1, a dziurą są straty z których trudno wyjść na prostą. Zdrowy rozsądek podpowiada jednak bierz szalupę ratunkową i byle daleko od HMS Warta.
W poprzednim odcinku Wyścig o lepszy zysk opisałem pierwszy rok dryfowania na lokatach. Szalupa ratunkowa Funduszu czyli smętna gwarancja kapitału dotrze do funduszu dopiero w styczniu 2013 roku. Póki co zarządzający funduszem wciąż łatają dziurę a mój statek w pierwszym roku zdążył wypłynąć na powierzchnię.
Pływając na tratwie pojawia się nowy pomysł. Skoro 'odrobiłem straty' w tym sensie, że zarobiłem nieco więcej niż fundusz oddałby na koniec czyli w połowie stycznia 2013, to może lepiej przesiąść się z tratwy na łódkę czyli zainwestować kapitał w bardziej dochodowe obligacje korporacyjne? Tym bardziej, że lokatowa hossa wytracała swój impet a na dodatek koniec antybelek tym bardziej wskazał nowy kierunek inwestycji.
Od pomysłu do realizacji droga bliska. Dlatego niżej podaję trzy strategie:
- funduszu wciąż łatającego dziurę w statku
- kontynuacji tratwy lokatowej
- przesiadkę na łódkę korporacyjną
Następne pół roku: kwiecień 2012 - październik 2012
1 Fundusz
Tak Warta nieruchomości 1 łatała swoje dziury:
Najnowsze dane |
Po 6 latach wciąż pod kreską Źródło: warta.pl |
Mimo tego wzrostu w dalszym fundusz ma na dzień dzisiejszy wartość równą 99,20% wartości nominalnej a więc w dalszym ciągu nie odrobił strat. A do końca zostało zaledwie dwa miesiące.
2 Kontynuacja dryfowania na lokatach
Z drugiej strony od kwietnia 2012 akurat spadło oprocentowanie lokat ze względu na obowiązkowy podatek belki. Można jednak było wykorzystać trick w Idei polegający na kumulacji odsetek po to by ominąć podatek Belki. W ten sposób można było zakładać lokaty na oprocentowanie od 26,07% do 78,87% o czym pisałem tutaj.
Gdybym obstawał przy lokatach zainwestowałbym w ofertę Idei. Wykorzystując ten mechanizm kolejne pół roku na lokatach w Idei przyniósłby kolejne 449 zł zysku czyli łącznie za cały okres od czasu wyjścia z funduszu 1371 zł.
Idea : 7,50% (wariant 9 miesięczny - oprocentowanie skumulowane 46,93%)
3 Przesiadka na łódkę obligacji korporacyjnych
Stali czytelnicy bloga wiedzą jednak, że wraz z wprowadzeniem obowiązkowego podatku Belki przeniosłem pieniądze z lokat na obligacje korporacyjne o których piszę tutaj od czasu do czasu. Tak się składa, że w październiku przypadła wypłata odsetek. Pod koniec października miała miejsce płatność za obligacje oprocentowanie na 13% co już wydatnie przyczynia się do odbudowywania kapitału.
Podsumowując widzimy, że decyzja o wyjściu z funduszu choć trudna była słuszna:
1. Dziurawy statek funduszu mimo że mozolnie piął się w górę w dalszym ciągu strat nie odrobił. Dalej próbuje a kto trwa do końca nie tylko musi czekać na termin zakończenia, ale także kolejne 2 tygodnie na wypłatę gwarancji kapitału.
2. Tratwa lokatowa pozwoliła nie tylko na odrobienie strat, ale także na wypracowanie malutkiego dodatkowego zysku. Pieniądze mogą dalej pracować i generować dalej zyski choćby lokować je w lokaty w egzotycznych bankach jak wspomniany w sobotę Bank Rzemiosła
3. Łódź korporacyjna przesiadka z tratwy na statek czyli przeniesienie środków na obligacje korporacyjne pozwoliło na w miarę dobry zysk - ale należy pamiętać, że w ostatnim przypadku obligacje trwają dalej i nie mają gwarancji BFG jest to zatem przeniesienie ryzyka ze statku na łódź. Ale jakby na to nie patrzeć niemałe odsetki z obligacji już od dziś zarabiają dalej.
Jak widać było warto. W ostatnim odcinku cyklu zastanowimy się jaka strategia wyjścia byłaby dobra na dziś. Strategia tratwy lokatowej bowiem raczej nie gwarantowałaby odbudowy kapitału, na to jest już zdecydowanie za późno.
Macie jakieś propozycje?
Ciąg dalszy: Stracone nadzieje na zysk czyli jak dziś ratować tonący statek
No owszem pomysł jest tyle, że polega on na aktywnej alokacji kapitału i używaniu dźwigni finansowej. Chodzi o realne inwestycje a właściwie trading więc w grę wchodzi ryzyko i straty. Mówiąc straty mam na myśli stratne transakcje co w przypadku lokat czy obligacji jest raczej niemożliwe (no oczywiście zawsze może upaść bank, firma czy najjaśniejsza RP po prostu nie będzie się poczuwać do oddania długu - jak ktoś nie wierzy niech sobie poczyta o osobach posiadających obligacje II RP). Wmoim przypadku sprawa jest dość prosta. Stosuję zasadę 90/10. Tzn 90% na lokatach bankowych i 10% aktywny trading na rynku forex z użyciem dźwigni finansowej.Niestety przy tradingu z dźwignią można stracić nie tylko całość depozytu ale i więcej. Potrzeba więc dużych umiejętności. Tym nie mniej moim zdaniem jest to w obecnych czasach jeden z niewielu (a może jedyny) sposób gdzie zwykły człowiek zaczynając od 0 może dojść do dużych pieniędzy.
OdpowiedzUsuńPS
Pod warunkiem, że robi to sam a nie powierza swoje środki jakimś nieudacznikom z funduszy inwestycyjnych czy też takim od "money makers" co dobrze się bawiąc i biorąc sowitą prowizję rozpieprzą powierzoną kasę w parę miesięcy
Mocno niebezpieczny sposób, ale własny co się chwali. Lepiej stracić robiąc własne błędy niż pozwolić robić je innym. Takie bowiem denerwują podwójnie.
UsuńW poprzedniej części zaznaczyłem, że moja strategia w pierwszej części polega na całkowitym oparciu o 100% gwarancji dopóki nie wyjdziemy na prostą. Najpierw trzeba załatać dziury i wyjść na powierzchnię potem można zacząć szaleć.
Pytanie zatem nie dotyczy łodzi ale tratwy.
PS
Popieram twój PS:)
Wielkie dzięki, o mały włos wpakowałbym się w to całe Warta nieruchomosci. Ech...
OdpowiedzUsuń