środa, 24 lutego 2016

Łowcy naiwnych turystów czyli magiczna formuła na Cape Verde


Mówi się, że towar jest wart tyle, ile za niego ktoś jest w stanie zapłacić. Tę zasadę do granic absurdu wykorzystuje się wobec turystów, nieświadomych rzeczywistej wartości towaru, przede wszystkim w pierwszych dniach pobytu na wczasach. 

Turyści wyjeżdżający za granicę są powszechnie uważani za łatwy materiał do golenia. Wiadomo, że zwykle kupują oni jakieś pamiątki z pobytu w nowym miejscu, a skoro nie znają jeszcze tamtejszych zwyczajów, łatwo ich naciągnąć na tricki jakie powszechnie stosują łowcy naiwnych turystów.


W efekcie przepłacić za towar można nawet o... 300-400% więcej niż jest faktycznie wart. Warto zdawać sobie z tego sprawę, by samemu nie dać się nabrać na dość powtarzalne schematy jakie są stosowane wobec turystów. Na czym one polegają?


Where are you from? to najczęstsza zaczepka, pozory wytworzenia naturalnej więzi dzięki otwartości. Poland? Oh, dzien dobły. We are friends. I już widzimy przyjaźnie wyciągniętą rękę. Jak wyciągniemy swoją to przynęta chwyciła, więc łowca  będzie drążyć dalej.

No stress come in

Have a look, nice price, no stress. I gestem zaprasza do obejrzenia tego co trzyma w ręce lub ma nieopodal na swoim straganie czy sklepiku, bacznie obserwując reakcję. Jeśli ktoś połknie haczyk zacznie się testowanie klienta tym agresywniejsze, im bardziej ktoś jest podatny na sugestie.

You like this? Take it, its for free. Keep it. No stress. Buch, towar już jest w naszych łapach wetknięty przez nachalnego sprzedawcę. Zziut, już wisi na naszej szyi. Plum, już leży na plecach czy głowie w zależności od tego do czego jest przeznaczony.


No stress on every t-shirt but choose whatever you want

Wow it looks very nice. Choose now whatever you want. No stress. Choose. Dopiero teraz zaczynają się właściwe zakupy. Wybieramy więc coś co się nam podoba i pytamy o cenę, tych bowiem nie ma na towarach. Wszak nie każdy klient się targuje, lecz płaci tyle ile sprzedający powie.

Tymczasem cena jest z kosmosu. Przykładowo za zwykłą czapkę z daszkiem żąda się aż 15 euro. Przywykłem do targowania ceny, lecz zwykle dotyczy to 5-10% wartości towaru. Ale przy takiej cenie wyjściowej nie ma co zaczynać targu. Dziękuję wychodzę. No, no, no. Don't go. No stress. How much can you pay.


Please don't go no stress

Nie będę tu opisywać całej sytuacji, która powtarza się praktycznie w każdym sklepiku. Fakt jednak faktem, że cenę można zbić grubo powyżej 50% ceny wyjściowej! Wspomnianą czapkę można zbić nawet do 4 euro, choć tego dowiedziałem się dopiero przy kupnie drugiej, gdy pierwszą zwiał mi z głowy porywisty wiatr podczas jazdy na pace jeepa.

W efekcie jak widzimy jeśli przyjąć cenę 4 euro za cenę wyjściową widzimy, że handlarze zawyżają cenę nawet o blisko 400%. I tak byłem zdziwiony, że pierwszą czapkę udało mi się kupić za 7 euro czyli ponad 50% taniej od ceny wyjściowej. 

Mina handlarza gdy powiedziałem mu stanowczo iż za czapkę mogę dać góra 4 euro była bezcenna.  W końcu zaoferował mi okazyjnie za 10, gdy wokół jest po 15 więc jakże to za 4? Gdy jednak oddaliłem się, handlarz był gotów mnie dogonić i zgodzić się na 4 euro bez próby dalszego targowania.

Podsumowując warto wyrobić w sobie nawyk umiejętnego zbijania ceny. Im bardziej stanowczy będziemy, tym więcej uda nam się zbić. Nie trzeba do tego systemu rabatów, cashbacków czy kodów do których przywykliśmy na blogu. 

A jak się odgonić od nachalnych handlarzy? Wystarczy użyć tej samej broni, której oni używają. Magiczne wyrażenie no stress uciszy każdego, odejdą niepyszni tak szybko jak się da:)

4 komentarze:

  1. Czyżbyś Polcan ostatnio wypoczywał w jakimś ciepłym kraju stąd ten wpis? Wyspy Zielonego Przylądka, Portugalia, Grecja?

    OdpowiedzUsuń
  2. Egipt?
    Ostatni akapit literówka "no stess"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież w tytule jest podane: Cape Verde:)
      Dzięki, poprawiłem.

      Usuń
  3. Hej , po kilku dniach już jak mnie widzieli nie uciekali wyjechałem jednemu , że powinien notować co gada , bo zaczepia mnie 10x dziennie i za każdym razem mówię mu, że nie jestem turystą. Potem zaprosili mnie na kolację - serio. Warto ich zbywać, szczególnie na Sal w Cape Verde

    OdpowiedzUsuń