środa, 13 stycznia 2016

Naiwnych już mamy teraz czas na inwestorów


Do tej pory oferty obligacji jakie dostawałem dotyczyły nowych jak dla mnie spółek. Przed otrzymaniem oferty nie słyszałem o takich spółkach jak Nettle, Logzact, czy EDG, musiałem więc zapoznać się z nimi, przed podjęciem decyzji o zakupie.

W tym roku po raz pierwszy dostałem ofertę spółki, którą znam doskonale. Korzystam bowiem przez zupełny przypadek z jej usług, i najchętniej zrezygnowałbym z tego tak szybko jak to tylko możliwe. I oto, dostałem niedawno na maila ofertę obligacji.

Z czystej ciekawości zajrzałem do memorandum informacyjnego, gdzie inwestor może znaleźć kompendium wiedzy na temat spółki. Kompendium jakie spółka chciałaby, żebyśmy wiedzieli, a nie jak jest naprawdę. A jak jest?

Za przykład niech posłuży analiza SWOT. Co to jest omawiałem już przy okazji jednej z poprzednich emisji. W teorii ma to ułatwić inwestorowi podjęcie decyzji poprzez ukazanie wszystkich wad i zalet tak wewnętrznych jak i zewnętrznych.

Spółka w swojej analizie SWOT jako mocne strony wymienia znaczne tempo rozwoju. Na czym to znaczne tempo rozwoju polega w rzeczywistości? Trudno nie odnieść tu skojarzenia z praktykami stosowanymi onegdaj przed doradców Getin banku, wciskającym produkty długoterminowe skutkujące aferą znaną pod nazwą wrobieni w Getin.

Tutaj mamy coś podobnego. Spółka się rozrasta i owszem, ale drogą nawiedzania potencjalnych klientów i namawiania do podpisania umowy. Inna sprawa, że klienci w krótkiej rozmowie nie bardzo wiedzą co podpisują, a o realiach dowiadują się dopiero po fakcie.

Jako drugi mocny punkt wymieniana jest też dywersyfikacja w postaci sprzedaży produktów assistance czy ochrony. Pytanie jednak co jest gorsze produkt podstawowy czy wciskany dodatkowy, potrzebny niczym psu buty.

Punkt trzeci brzmiący doświadczona kadra to hasło, które może sobie napisać każda firma. Nie sprawdzałem owej kadry, ale dopisek w kolejnym punkcie brzmiący cykliczne szkolenia świadczy raczej o czymś zupełnie innym.

Jeżeli chodzi o słabe strony, to można je na pewno zdecydowanie rozbudować. Brak punktów obsługi klienta, byłby ponadto na samej górze. Zaś same punkty obsługi klienta powinny być w cudzysłowie jako punkty wkurzania klienta.

Raz się wybrałem do takiego punktu w innym mieście. Okazało się tam, że to wcale nie punkt obsługi klienta, lecz zwykły sklep, mający umowę z omawianą spółką na sprzedaż jej produktów. Nikt jednak nie ma pojęcia, jak obsługiwać wkurzonego klienta i jedyne co mogą zaoferować, to rozmowę telefoniczną z centralą.

Inna sprawa, że sprzedawcy przeklinają samą spółkę i nie chcą już więcej mieć z nią nic wspólnego. Przeklinają moment podpisania umowy, gdyż jak się okazuje więcej mają skarg zdobytych już klientów, aniżeli zysków z umowy. Podczas rozmowy dowiedziałem się zresztą, że owa umowa ma być niebawem rozwiązana, nie przynosi bowiem dobrej sławy pośrednikowi.  

A przecież słabych stron jest więcej: brak wpływu na marże, co z oczywistych powodów blokuje osiąganie zysków jakie spółka chciałaby uzyskiwać, ceny dyktowane odgórnie. co utrudnia planowanie przyszłych zysków. A plany oczywiście zakładają super rozwój. 

Plany planami, warto jednak popatrzeć na osiągane dotąd wyniki. A na tym polu trzeba przyznać, że jest bardzo nieciekawie. W 2013 roku mieliśmy tutaj 4 miliony straty, kolejny rok przyniósł dalszą stratę i to na 8,152 miliony. Patrząc na kapitał własny też nie jest dobrze. Spadek z 21 mln do 13 mln to duże i bardzo niepożądane zmniejszenie.

Fragment mało ciekawych wyników

Patrząc dalej jest jeszcze gorzej: należności 90 milionów są dość przytłaczające, a przecież są jeszcze zobowiązania w wysokości 112 milionów. Pytanie z czego spółka zamierza to spłacić? Dalszą sprzedażą na siłę rodem z wrobionych w Getin?

Jakby tego było mało gwoździem do trumny mogą tutaj być wypuszczone akcje z europejską opcją wykupu. Opisywałem niedawno na blogu coś takiego przy okazji innej spółki. Co będzie, jeśli akcjonariusze skorzystają z opcji żądając wykupu? Rolowanie na pewno nie jest dobrym pomysłem z punktu widzenia akcjonariusza...

Teraz oto taka spółka pragnie wyemitować obligacje. Z czystej ciekawości zajrzałem sobie na pozycję Cel inwestycji. A tu w planach jest między innymi... wzbogacenie działań marketingowych, uruchomienie nowych kanałów dystrybucji czy rozwinięcie marketingu wielopoziomowego. Brrr.

Czy chociaż obligacje są fajne z punktu widzenia nieświadomego inwestora? Trudno i tutaj znaleźć jakieś zalety: mamy przecież typowe dwulatki, co w niczym nie wyróżnia oferowanych papierów, wielkość emisji zaś ustalono na 5 milionów. Dużo jak na początek, to przecież 25 razy więcej od dużo ciekawszej emisji omawianej dwa dni temu.

Czy to ma prawo się powieść? W finansach nic nie jest pewne, firma może i jest prężna, w końcu wciska na siłę klientom swoje produkty metodą marketingu bezpośredniego. Prognozy wydają się jednak zbyt optymistyczne, a wytrzymałość zawiedzionych klientów ma też swoje granice.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz