wtorek, 22 września 2015

Dylematy wyboru czyli czy warto wybierać obligacje nienotowane na Catalyst


Wysokie oprocentowanie na lokacie, tak samo z kontem ror oraz oszczędnościowym. Do tego najwyższy cashback za płatności kartą, premie za przelewy, premie za wypłaty z bankomatu i na dodatek wszystko za darmo. Który to bank?

Niestety nie ma takiego. Jak jest jedno, to brak drugiego - w efekcie zmuszeni jesteśmy posiadać kilka kont, by zbliżyć się do ideału. Na domiar złego te parametry pogarszają się z miesiąca na miesiąc. Znamy to z bloga FpG.

A co z PP3? Wysokie oprocentowanie obligacji, obecność na Catalyst, solidne zabezpieczenie, krótki okres trwania inwestycji, częste wypłaty odsetek, jak najwyższy rating spółki. Która to spółka?

Też nie ma takiej. Ba, tutaj dobre parametry się raczej wykluczają. Jeśli spółka ma wysoki rating, to nie zaproponuje wysokiego oprocentowania bo nie ma takiej potrzeby. Czas trwania jest zwykle długi, płatność odsetek rzadsza, a i zabezpieczenie niekoniecznie dodawane jako bonus.

Ale nie inaczej jest w samym życiu. Nigdy nie można mieć wszystkiego, życie ciągle uczy nas pokory, szukania złotego środka, dokonywania wyboru pośród wielu alternatyw. Z wiekiem zdobywamy doświadczenie, które pozwala nam dokonywać lepszych wyborów.

W przypadku kont wybór jest prosty. PKO czy Idea bank dla lokat? Millennium czy Raiffeisen dla cashback? Dla kogoś kto zna choć trochę finanse i zamiast tradycji kieruje się logiką, wybór nie jest trudny.

W przypadku obligacji wybór nie jest już taki prosty. Tutaj rzeczą podstawową powinien być zwrot kapitału. Najlepiej od emitenta nieważne czy w terminie czy przed terminem lub z giełdy, jeśli jest możliwość sprzedaży z zyskiem przy notowaniach powyżej nominału.

Rok temu owszem wszystkie moje papiery notowane na Catalyst były notowane powyżej nominału. Po roku to się zmieniło. Wiele spółek jak Eurocent, Mikrokasa czy eKancelaria dokonały wykupu, ale pozostałe są obecnie notowane poniżej nominału.

Pogarszanie nastrojów na Catalyst jest obserwowane już od pewnego czasu. W efekcie od ponad roku wybieram do własnego portfela papiery które nie wchodzą na giełdę. Giełda jest co prawda pewnego rodzaju barometrem kondycji spółki, ale coraz częściej panuje tam efekt motyla niż racjonalne przesłanki.

Omówione wczoraj problemy spółki Leasing Expert z pewnością są sygnałem, że w spółce nie dzieje się tak jak powinno. Ale negatywna atmosfera wokół spółek wystawionych na widok publiczny gwałtownie narasta. Informacja roznosi się lotem błyskawicy i nierzadko skutkuje negatywnymi konsekwencjami

Mało tego, wystawienie spółki na widok choć jest raczej pozytywnym elementem z punktu widzenia inwestora, jest kosztowne dla samej spółki. Leasing Expert narzeka na koszty bieżące obsługi obligacji. A przecież to tylko fragment kosztów. Dodatkowe koszta to nie tylko sporządzenie memorandum (koszta wstępne), rejestracja papierów w KDPW czy ich wprowadzenie na Catalyst

Dla spółki koszta autoryzowanego doradcy są niemałe

Poza nimi są przykładowo także koszta za usługi autoryzowanego doradcy. Gdzieś ostatnio czytałem o nowej ustawie, która dla emitentów obligacji notowanych na Catalyst wydłuża obowiązek korzystania z autoryzowanego doradcy z roku do trzech lat. A jak widać po reklamie widocznej w niniejszym artykule taka usługa miesięcznie to koszt rzędu 1300 zł miesięcznie.

Spółki emitujące obligacje które nie będą notowane na Catalyst nie mają tych problemów. Sporządzenie informacji dla inwestora w postaci Propozycji Nabycia jest w zasadzie bezkosztowe, nie ma także kosztów okołogiełdowych. Ale przede wszystkim nie ma tutaj presji morderczej opinii, która potrafi być ciemną chmurą kołtuniącą się wokół każdego ruchu spółki i potęgującej panikę inwestorów, przekładającą się na pikujące notowania.

Warto mieć to na uwadze przy wyborze papierów do swojego portfela. Tym bardziej, że brak notowania skutkuje zwykle podwyższeniem stawki. Logzact wszak oferował 15%, ale  były to obligacje nienotowane. Kto wie, czy gdyby pojawiły się one na Catalyst, wówczas nie znalazłoby się mnóstwo czynników z motylowym na czele, które utrudniłyby, o ile nie uniemożliwiły terminowy wykup.

Podsumowując w przypadku banków nie obchodzi nas kondycja banku, wybieramy najlepsze oferty i po sprawie. W przypadku spółek, kondycja emitenta gra zasadniczą rolę. Nie należy zatem patrzeć tylko na parametry korzystne dla nas, ale także na potencjalne zagrożenia jakie mogą czyhać na spółkę. A tych przy Catalyst jest więcej.

7 komentarzy:

  1. autor powyższej notki, powinien się chyba pokusić o próbę komentowania sceny politycznej, być może szybko zostałby rzecznikiem prasowym jakiejś partii a może nawet i rządu, znakomity przykład odwracania kota ogonem, fakt, że papierów spółki nie można sprzedać, nie można z nich uciec w sytuacjach podbramkowych, że na spółkę nie jest skierowany żaden reflektor, że jej poczynania nie są nigdzie i przez nikogo komentowane, autor odczytuje jako wielki plus… coś mi tu wybitnie pachnie sponsoringiem… ten wielki plus nie wchodzenia na CATALYST, jest zapewne powodem zamieszczania w wielu prospektach emisyjnych notek, że w przypadku nie wprowadzenia obligacji na CATALYST, posiadacze obligacji mają prawo do żądania ich przedwczesnego wykupu”

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polityka nie jest w centrum mojego zainteresowania. To po prostu moje wnioski z obserwacji prywatnego portfela, gdzie od samego początku mam więcej obligacji nienotowanych i dają dużo więcej spokoju inwestorom oraz mniej problemów dla spółki.

      To że obligacja jest nienotowana wcale nie znaczy, że spółka jest bezkarna. I tak musi płacić co kwartał odsetki, a wystarczy chociażby jeden dzień spóźnienia, by dowolny obligatariusz zgłosił wniosek do sądu o upadłość.

      Spółka odpowiada więc własną renomą za to. EGB, EDG czy Logzact to były spółki nienotowane, które w moim przypadku oddały kasę w terminie i płaciły odsetki. I spokój był o wiele większy aniżeli w przypadku takich kwiatków jak LE.

      Usuń
  2. absolutnie się nie zgadzam. Wolę mieć notowane papiery na Catalyst i wyjść z nich nawet tracąc 50% niż nie mieć takiej możliwości wcale i czekać tylko na upadek emitenta. To, że jakieś historyczne obligi nie były notowane i akurat obsługa papierów była bezproblemowa interesuje mnie tak samo jak zeszłoroczny śnieg. Słabe porównanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tylko dzielę się doświadczeniem i wyrażam swoją opinię. Oczywiście masz prawo się nie zgadzać, po to jest blog, by każdy mógł wyrażać własne.

      Dla mnie coraz więcej dowodów jest na to, że Catalyst i budowana wokół niego otoczka nieustannie rosnącej siatki opłat nie służy dobrej kondycji spółek. A to przekłada się na bezpieczeństwo wierzycieli.

      Usuń
  3. A ja mam podobne zdanie do autora i brawo za świetny dział o obligacjach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dwie kwestie:

    1. Czy nienotowanie nie oznacza mniejszej transparentności, mniejszej rzetelności w przedstawieniu przez emitenta obligacji historycznych i prognozowanych wyników finansowych spółki ?

    2. Skąd czerpać informacje o tych alternatywnych emisjach obligacji ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Jeżeli chcesz zakupić obligacje, masz prawo zażądać od emitenta dane finansowe nieważne jakiego typu są to obligacje. Jak ci ich nie przedstawi, po prostu odmówisz kupna. Czy tutaj jest mniejsza transparentność? Przed emisją każdy emitent sztucznie polepsza wyniki, nawet w ofercie publicznej zatwierdzonej przez KNF, czego przykładem był sławny Gant.

      2. Oferty tego typu są zwykle wysyłane na maila, prezentuję je pobieżnie na blogu arkana obligacji. Większośc jednak pojawia się na tym blogu. Należy jednak brać krytycznie i przede wszystkim dywersyfikować, dokonując małych wpłat. Taka przynamniej jest moja strategia.

      Usuń