Niedawno pisałem o powołaniu Instytutu Analiz i Ratingu, który miał pomóc inwestorom w bezpieczniejszym wyborze emitenta. Teraz planowane są dalsze zmiany, które w teorii mają jeszcze bardziej poprawić bezpieczeństwo obligacji wprowadzanych do ASO. Czy aby na pewno?
Generalnie podzielono zmiany na 5 obszarów. Co zatem się zmieni? Przede wszystkim zmieniają się warunki wprowadzania obligacji na rynek Catalyst. Zmiany te mogą spowodować problemy w wyszukiwaniu dobrych okazji.
Od 1 stycznia minimalna kwota zebrana z emisji obligacji, aby można ją wprowadzić na Catalyst, to milion złotych. To bardzo ważna informacja z punktu widzenia obligatariusza, z czego jakoś mało kto zdaje sobie sprawę. Dlaczego?
Źródło: gpw.pl |
Sprawa jest prosta, pierwszym podstawowym warunkiem wyboru obligacji jest minimalna kwota na wejściu. Jeśli spółka zażąda sobie na start 50 tys zł, to od razu szukamy innej. Rynek jest zbyt nieprzewidywalny, szczególnie w dłuższym horyzoncie czasowym, więc to zbyt dużo by pakować taką kwotę w jedną firmę.
Wolimy obligacje gdzie minimalna kwota to 10.000 zł, można także spotkać obligacje gdzie minimalna kwota na wejściu to zaledwie 1000 zł. Wprowadzenie wymogu milion grzebie nam marzenia o niedrogich obligacjach. Od tej pory jesteśmy w stanie obliczyć ile wyniesie minimalna kwota zapisu.
Jeżeli w emisji prywatnej spółka musi zebrać milion, a jednocześnie może skierować ofertę do maksymalnie 149 inwestorów, z tego prosty wniosek, że minimalna kwota zapisu będzie musiała wynosić nieco ponad 6711 zł. Nie jest to jakaś wygórowana kwota, ale spowoduje, że emitenci nie zaoferują nam obligacji za 5000 zł, nie mówiąc już o popularnych kwotach minimalnych na 1000 zł.
Super atrakcyjnych obligacji zatem już nie będzie. Co gorsza rosną opłaty dla emitentów. Za wprowadzenie do Catalyst zamiast minimalnej kwoty 1500 zł spółka zapłaci teraz 4 razy więcej. W przypadku maksymalnych kwot zamiast 30.000 zł będzie 50.000 zł. W efekcie możemy się spodziewać więcej ofert, które nie będą notowane.
Te dwie zmiany wydają się na niekorzyść. Na plus jednak trzeba zaliczyć nowe obowiązki informacyjne. Obowiązkiem stanie się dołączanie publikacji sprawozdanie finansowego za ostatni rok obrotowy. Do tej pory nie wszystkie PNki zawierały coś takiego i obligatariusze musieli na własną rękę szukać tych sprawozdań. Wydłużono też czas obowiązku informacyjnego do dnia wykupu.
To tylko część zmian jakie będą mieć miejsce. Dodatkowo wprowadzono zmiany dotyczące warunków wprowadzania obligacji do ASO, od tej pory emitenci mogli sami przygotować dokumenty emisyjne, teraz to nie będzie możliwe. Kogo interesują szczegóły może zajrzeć sobie do pełnego tekstu tutaj.
Co to oznacza dla nas, dla inwestorów? Nieco droższe obligacje, wyższe wymogi kapitałowe dla emitenta i kolejne bogacenie się instytucji nadzorujących. Tak jak BFG bogaci się kosztem SKOKów, tak giełda zwiększy swojej zyski kosztem emitentów obligacji.
Czy to pomoże Kowalskiemu? Takie działania nijak nie pomogą firmie, która pakuje się w kłopoty w trakcie trwania emisji. Co z tego, że będzie wyższy minimalny wymóg kapitałowy, co z tego, że muszą więcej informować. To tylko więcej biurokracji, więcej opłat i więcej bałaganu.
Wydaje się, że giełda powinna zająć się większymi gwarancjami zabezpieczenia, nakreślenia bardziej precyzyjnych działań w przypadku problematycznych spółek. W końcu kilka dni temu wrocławski sąd ogłosił upadłość likwidacyjną firmy Gant i co więcej umorzył postępowanie bowiem spółka nie ma kasy na likwidację.
W efekcie klienci Ganta są skazani na siebie. Zagubieni defaultowcy będą się błąkać się po kancelariach prawnych, gdzie zamiast pomocy, znajdą nowe wydatki za czynności, które niekoniecznie muszą im przynieść korzyść.
"W końcu kilka dni temu wrocławski sąd ogłosił upadłość likwidacyjną firmy Gant i co więcej umorzył postępowanie bowiem spółka nie ma kasy na likwidację.
OdpowiedzUsuńW efekcie klienci Ganta są skazani na siebie. Zagubieni defaultowcy będą się błąkać się po kancelariach prawnych, gdzie zamiast pomocy, znajdą nowe wydatki za czynności, które niekoniecznie muszą im przynieść korzyść."
I nasz "samochód" na "autostradzie" miał wypadek.
Dlatego zakończyłbym traktowanie obligacji korporacyjnych jako lokat z większym oprocentowaniem. Niestety takich przypadków jak Gant będzie coraz więcej...
To, że spółka radzi sobie dobrze w 2014r nie znaczy, że za rok będzie w takiej samej kondycji finansowej. Wystarczy zmiana koniuktury w branży, zmiana przepisów prawnych lub kilku innych czynników, które mogą doprowadzić spółkę do upadłości. Sam posiadam obligacje kilku emitentów, ale mam świadomość ryzyka.