czwartek, 17 września 2015

Moda na bankructwa czyli ponad 9 mln wynagrodzenia dla syndyka


W ubiegłym roku SKOK Wołomin doprowadzono w trybie ekspresowym do bankructwa. Pisałem o tym szeroko na kilku blogach jednocześnie. BFG oddało kasę z lokat wraz z odsetkami, ale dla osób, które zdeponowały tam OVER100k nie wypłacono nadwyżek.

Ludzie ci mogą liczyć co najwyżej na to co pozostanie z masy upadłości. Tymczasem jak się później okazało, syndyk za swoje czynności pobiera niebotyczną pensję 600 tys zł miesięcznie. Trudno sądzić, by przy takich stawkach udało się odzyskać jakąś część wierzytelności.

Okazuje się, że taka trudna do wyobrażenia pensja wcale nie jest jakoś wygórowana wśród syndyków. Niedawno ukazała się informacja o innym syndyku, który inkasuje... ponad 9 milionów wynagrodzenia brutto



Źródło: syndyk.dbv.pl i infor.pl

Informację o tym można było znaleźć na przykład na portalu bankier.pl. Syndyk ten prowadzi sprawę spółki Metro-Projekt, zaś decyzja o przyznaniu kwoty brutto w wysokości 9,1 mln zapadło w decyzji warszawskiego sądu upadłościowego.

W tym samym artykule czytamy, że zdarzały się już przypadki łącznych wynagrodzeń w przedziale 2-3 milionów. Chodziło o spółki takie jak: Ursus, Elektrim czy Universal. Jak widać syndyk to jeden z najbardziej dochodowych zawodów, gdzie na jednym bankructwie zarobić można więcej, niż przeciętny Kowalski przez całe swoje życie zawodowe.

Potwierdza to często powtarzane na blogu hasło, że upadłość firm jest czystym biznesem. I nie chodzi tu o syndyka, który z pewnością zjada główną część tortu, ale przede wszystkim wszelkie kancelarie prawne.

Nie dziwi mnie już częste zostawianie komentarzy kancelarii prawnych pod niemal każdym wpisem o bankrutującej firmie. Zostawiają swoje maile oraz numery telefonów uważając zapewne, że jest to dla nich miejsce na reklamę.

Przestaje także dziwić brak pomocy dla wierzycieli upadających firm. Jak dotąd sprawy kończą się na składaniu wniosków wierzytelności. Odnoszę wrażenie, że prawo polskie nie tylko nie jest przygotowane do udzielania wsparcia. Wygląda na to, że taka sytuacja po prostu raczej nie jest na rękę dla pewnych kręgów.

Jeden z czytelników zostawił niedawno taki komentarz:
jestem na CATALYST prawie od początku jego istnienia, ale nie słyszałem jeszcze o przypadku, gdy z zabezpieczenia ktoś otrzymał kapitał + odsetki, byłby to mile widziany wyjątek,(...) wielu osobom przywróciłoby to wiarę w inwestowanie na CATALYST, a przynajmniej wiarę, że są zabezpieczenia, które są zabezpieczeniem.


Łatwiej o afery prawa niż o odzyskanie kapitału

Ciekaw jestem kiedy usłyszymy o pierwszych osobach, które odzyskały jakiekolwiek wierzytelności drogą sądową. Na razie łatwiej znaleźć strony opisujące afery prawa, aniżeli odzyskanie kapitału od upadłej spółki.

4 komentarze:

  1. Tylko w przypadku wyżej wymienionych firm syndycy doprowadzili do spłaty wszystkich wierzytelności i wyprowadzili firmy na prostą (firmy teraz bardzo dobrze prosperują), więc za taką pracę należy im się wynagrodzenie porównywalne z rocznymi pensjami prezesów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótkie pytanie, którą firmę: Ursus, Elektrim czy Universal syndyk wyprowadził na prostą (a może SKOK Wołomin)

      Usuń
  2. Rzetelniej by było, gdybyś dodał, że syndyk dostał te 7,4mln +VAT za 12 lat pracy.
    Nie wiem jakie koszty przy tym poniósł, ilu prawników wynajmował. Nie znam sprawy, nie mam bladego pojęcia czy osiągnął dobre efekty ani czy było uzasadnienie by temat ciągnąć tyle lat. Nie wiem więc czy były to dobrze wydane pieniądze.
    Natomiast 51tys miesięcznie dla syndyka, prezesa czy zarządu wygląda na rynkową stawkę. Członkowie zarządów największych skoków inkasują po 70tys, w bankach jeszcze więcej.
    To raczej pytanie ogólne, czemu duże firmy cenią sobie pracę zarządzających 30 razy wyżej niż szeregowych pracowników?

    ad pensja syndyka Wołomina
    dorzucam komentarz do zalinkowanego przez Ciebie wpisu

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja przeciwnie, zgadzam się z poglądem Autora. Inwestor jest uprzejmie traktowany jak wykłada pieniądze, kiedy staje się niezrzeszonym wierzycielem, jest już śmieciem, na którego interesy nikt się nie ogląda. A państwo i jego sądy mają to gdzieś.

    Przykład Wołomina też to pokazuje. Próbują sprzedać masę w częściach, żeby wydymać do końca poszkodowanych. Nikt nawet nie próbuje bronić etosu przyzwoitej bankowości.

    Upadłości to biznes wyłącznie dla syndyków.

    Najlepszy zawód świata dla warunków polskiego bezprawia.

    OdpowiedzUsuń