Przy ofertach obligacji stosunkowo łatwo jest wskazać oferty mało, średnio i dość ryzykowne. Zależy to w dużym stopniu od sposobu dystrybucji tych papierów, częstotliwości emisji, skali finansowania czyli wielkości zbieranego kapitału oraz sytuacji finansowej firmy.
Czytelnicy zwykle wybierają obligacje patrząc tylko na parametry oraz sytuację finansową firmy. Zwykle mają one być notowane na Catalyst, posiadać mocne zabezpieczenie, zaś spółka dodatnie i rosnące z roku na rok przychody i zyski netto.
Wydaje się jednak, że nie bez znaczenia jest także bieżąca kalkulacja kosztów spółki. Tego problemu dotąd nie omawialiśmy jak dotąd na blogu, a doświadczenie uczy, że odgrywa pewną rolę w realnej ocenie naszej inwestycji.
I nie zawsze jest to korzystne Źródło: gpwcatalyst.pl |
Przy zakupie obligacji nie powinniśmy się kierować jedynie własnym interesem. Innymi słowy, nie tylko najlepsze parametry są ważne. Możemy pochwalić się, że mamy papiery dobrze oprocentowane, notowane na Catalyst i z zabezpieczeniem. Ale czy takie dobre parametry uchronią nas przed potencjalnymi zagrożeniami?
Niekoniecznie. Coraz częściej patrzę na obligacje nie tylko wybierając dobre parametry, ale także zwracając baczną uwagę na sposób emisji oraz polskie realia.
Dwa popularne parametry czyli Catalyst oraz zabezpieczenie jest na pewno inwestorskim luksusem, za które spółka musi dodatkowo zapłacić. Koszt notowania na giełdzie wynosi około 60 tys zł. Jeśli spółka emituje emisję za emisją i każdą wprowadza do obrotu na Catalyst, musi liczyć się dodatkowymi kosztami, których nie ponoszą firmy nienotowane na giełdzie obligacji.
Zresztą obserwując ostatnie posunięcia różnych firm widzimy, że spółki te oferują własne rozwiązania związane z płynnością. Dzięki temu taka spółka potrafi zredukować koszty emisji. Jedna z nich przy inwestycji rzędu 20k deklaruje możliwość zwrotu połowy kapitału bez utraty prawa do odsetek.
Inna spółka oferuje możliwość odsprzedaży osobie trzeciej obligacji na podstawie umowy cywilno-prawnej. Mamy przy tym dwie możliwości: albo sami wskazujemy osobę, która jest zainteresowana zakupem naszych obligacji i przejęciem zobowiązań spółki w związku z wypłatą odsetek, albo informujemy bezpośrednio emitenta o chęci znalezienia nowego nabywcy.
W takim przypadku to emitent lub jego wyspecjalizowana jednostka szuka osoby zainteresowanej, która nie zdążyła zakupić obligacji w trakcie trwania emisji. Wówczas to emitent wpisuje nową osobę do rejestru.
Druga sprawa dotyczy zabezpieczenia. W tym przypadku istotną rolę odgrywają polskie realia. Obligacje z definicji oferują lepsze zabezpieczenie od akcji, gdyż spółka gwarantuje całym swoim majątkiem za zaciągnięte zobowiązania.
Zabezpieczenie ma dać dodatkową gwarancję. Niestety życie uczy, że w takim przypadku zlatują się sępy zainteresowane ubiciem interesu na likwidacji spółki. Kancelarie prawne i inne podmioty zaangażowane w proces likwidacyjny wezmą się za odkrojenie dla siebie jak największej części tortu jaki firma pozostawi po sobie.
Obligatariusz musi się godzić na taki układ, prawo polskie jest bowiem niedopracowane w kwestii egzekwowania należności z tytułu zabezpieczenia obligacji. Z drugiej spółka za oferowanie takiego wątpliwego zabezpieczenia też ponosi dodatkowe koszta chociażby notarialne.
Po trzecie nie bez znaczenia jest sam sposób emisji. Oferty prywatne są o wiele tańsze dla spółki aniżeli publiczne. Tutaj koszta wynoszą milion z hakiem w zamian za możliwość reklamowania swojej oferty na wszelkie możliwe sposoby. Zwykle po jednej ofercie publicznej spółka wraca do oferty prywatnej z powodów nie tylko finansowych, ale także wymogów czasowo-formalnych .
Po czwarte warto także zwracać uwagę na skalę emisji. Im wyższe zapotrzebowanie, tym wyższe potencjalne zagrożenie. Najnowszy przypadek znanej spółki eKancelaria jest tego dobrym przykładem, ale o tym porozmawiamy sobie w osobnym artykule.
Podsumowując przy wyborze oferty warto nie tylko spojrzeć z punktu widzenia luksusu inwestora, ale także potencjalnych problemów emitenta. Niskie notowania na Catayst oraz trudności z egzekwowaniem zabezpieczenia mogą skutecznie wprowadzić dyskomfort do sztucznego luksusu.
Analiza finansowa nawet najnowszych raportów nie obejmuję kosztów samej emisji, a te bywają częste, niemałe oraz nieoptymalne. Warto więc samemu dodać bieżącą kalkulację by realnie ocenić w jakim kierunku idze nasza inwestycja.
Właśnie czegoś takiego mi brakowało, żeby poruszyć temat giełdy dzięki !
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na wpis o ekancelarii. Obligacje notowane na Catalist zabezpieczone... jak przyszło co do czego to ręcę opadają. A najgorsze jest to że ludzie "doradcy finansowi" którzy obsługują ekancelarię winią za tą sytuację obligatoriuszy!! Dalsze kroki które mają być podjęte są dość optymistyczne ale ja myślę że to tylko dobra mina do złej gry. Czas pokaże jak to się potoczy.
Mi we wszystkich wpisach z ofertą obligacji na tym blogu brakowało ostrzeżenia, że inwestycja w obligacje wiąże się z ryzykiem i utratą części lub całości kapitału (zamiast tego było porównanie do lokat).
OdpowiedzUsuńJa niestety również jestem "szczęśliwym" posiadaczem obligacji e-Kancelarii, jak to się zakończy... czas pokaże.
Też je posiadam. Bardzo często podkreślam, że są obarczone ryzykiem, a informująca o tym część w rankingu lokat jest wręcz kopiowana za każdym.razem.
UsuńSam jestem ciekaw jak się potoczą sprawy z eKancelarią. Dzieje się tu dużo i niestety nie wszystko wygląda tak jak byśmy chcieli. Wkrótce jednak dowiemy się jak firm ta przejdzie pierwsze testy wiarygodności.
To tak zapytam jako że jesteśmy w tym "razem". Czekacie na wykup? Czy rollujecie te obligacje? Z tego co wiem to pierwsza opcja nie bardzo się uda a z drugą opcją to ma być taki "kredyt" zaufania dla firmy od nas za co mamy być nagrodzeni wyższym oprocentowaniem i prawdopodobnie wykup obligacji ma być przed planowanym terminem tzn terminem o który mają być przedłużone (rollowane) te obligacje.
OdpowiedzUsuńTrochę wyprzedziłeś dyskusję, która powinna się pojawić pod wpisem o eKancelarii.
Usuńjezeli o mnie chodzi to nie wyrazilem zgody na rolowanie, ciekaw jestem jak sobie z tym spółka poradzi.
Trzeba było kupować z firm windygacyjnych BEST mniejsze zadłużenie niż ekancelaria
OdpowiedzUsuń