czwartek, 5 grudnia 2013

Bitcoin czyli mamiąca siła szybkiego zysku


Ja nie mogę sobie wydarować tych monet btc. Nawet gdybym kupił po 1400zł to miał bym emeryturę w wieku 26lat, boli mnie, że czytałem takie blogi zamiast jakiegoś bloga o btc...  A na tych kombinacjach z bankami to potrzebną kwotę zarobię dopiero za 14-20lat.

W komentarzach wśród wątku głównego często można znaleźć wtrącenia podobne do powyższego (powyższy akurat z FpG), wyrażające zachwyt wirtualną walutą jaką jest Bitcoin. Warto dziś zastanowić się nad sensem inwestowania w pomysł, który rozgrzewa do czerwoności liczne rzesze żadnych szybkich zysków inwestorów.

Czym jest bitcoin opisałem już wstępnie w artykule Bitcoin cud czy przekleństwo. Wówczas wskazałem na niebywały spadek wirtualnej waluty. Ale spadek ten został zrekompensowany i to z nawiązką. Wystarczy spojrzeć na poniższy wykres.



Źródło: bankier.pl


Na rynku bitcoina jeden historyczny moment goni drugi. Wczoraj wirtualna waluta po raz pierwszy w historii przebiła psychologiczny poziom 1000 dolarów, a dziś wyceniano ją wyżej niż uncję złota.
Tak rozpoczyna się artykuł, który można znaleźć na bankier.pl i widać to na załączonym wykresie zatytułowanym Złoto kontra Bitcoin. Kogo interesuje ten temat może sobie go przeczytać w całości tutaj.

Niepokojący jest wielki aplauz i hurraoptymizm jaki panuje wokół wirtualnej waluty. W żadnej mierze nie neguję sensu inwestowania w Bitcoin. I nie mam też drugi raz rozpisywać się nad faktem, że w niedzielę Bitcoin znurkował o 30% w dół. O tym zainteresowani mogą sobie też poczytać w innym artykule.

Wszystko jedno czy bitcoin hula w górę czy w dół. Problem jest inny. Tkwi w odwiecznym problemie inwestora o którym pisze się zdecydowanie za mało. O pułapce psychologi. O neurotycznej wizji bogactwa, o samonakręcającej się spirali chciwości, które media rozdmuchują na potęgę.

W inwestowaniu bardzo łatwo wpaść w tę manię wzrostów, szaleńczej jeździe na byku. Problem w tym, że ta jazda polega na anglezowaniu, na umiejętnym podskakiwaniu tak by nie tyle nie spaść ale by zarazem nie wpaść mu pod nogi. Pod nogami byka czai się bowiem niedźwiedź, który pierwotny zysk rozdrapie w mgnieniu oka.

Czy anonimowy miałby emeryturę w wieku 26 lat? Bardziej należałoby tutaj zadać pytanie, czy jest możliwe po takim skoku w górę po prostu wymienić wszystko na złotówki i żyć do końca życia jak rentier. Tak po prostu jakby nic się nie stało.

Nie wydaje mi się to realne. Sam borykam się z tym problemem na blogu. Zrobiłem na początku założenia, zrealizowałem je po roku. I powinienem już go dawno zamknąć. A nie zrobiłem tego, blogi istnieją dalej.

Czy bitcoinowcy mówią sobie koniec, mam dość wysiadam bo już mam tyle ile sobie założyłem? I nie chcę już do tego wracać bo to już jest bańka spekulacyjna, która niebawem pęknie. 

A może mówią sobie jest hossa, będą nowe rekordy jutro będzie jeszcze więcej... i spirala nakręca się dalej, a sprężyna ściska coraz bardziej. Psychologia może poczekać, jeszcze nie dziś, poczekam z tym do jutra... W taką pułapkę własnego mamiącego umysłu wplątać się bardzo łatwo. 

Na blogu stawiam na efekt kuli śnieżnej, gdzie umiejętnie zarządzany i optymalizowany dochód rośnie z każdym rokiem bez strat. Powoli ale stale. Nie jestem zwolennikiem efektu sprężyny, która dziś jest ściskana, a jutro może wystrzelić tak, że nikt jej nie powstrzyma. Pytanie kto wykatapultuje się na czas.

5 komentarzy:

  1. "Na blogu stawiam na efekt kuli śnieżnej" to napisał przecież, że ten efekt zajmie mu 14-20lat. A jednak nie pracować w wieku 26lat a 40-45lat to przepaść czasowa... osobiście myślę, że jak ktoś w tak młodym wieku zebrał spory kapitał na inwestowanie to powinien mieć taką szansę na "wystrzelenie ze sprężyny". W końcu na to ciężko zapracował zamiast przepić i przepalić...

    A może srebro które jest 50% tańsze niż klika lat temu (więc jest teoretyczna szansa na 100%)? Tylko, co jak ono ściemnieje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie wydaje ci się, że nie pracując pozbywasz się części ciekawych rzeczy jak poznawania nowych ludzi czy nawiązywania kontaktów.

      Praca może być przyjemnością a nie przekleństwem i wydaje mi się, że idealnym układem jest połączenie przyjemnego z pożytecznym.

      Usuń
    2. Nie wydaje mi się. A co gdyby potraktować robienie przelewów, granie na giełdzie 20% portfela jak pracę od 8 do 12? A resztę czasu przeznaczyć na hobby? Czy człowiek nie był by szczęśliwszy niż siedzenie w biurze na 3 zmianę i segregowanie obcych dokumentów które nic nie wnoszą do jego życia? (taki przykład znajomej).

      Pracując marnuje się czas który można by fajniej wykorzystać mając stały dochód z czegoś innego...

      Usuń
  2. Zgadzam się. Argument o kontaktach i poznawaniu ludzi jest delikatnie mówiąc naciągany. Znajomych chyba lepiej wybierać sobie samodzielnie, nie widzę powodu dla których miałby to robić mój pracodawca - dobierający sobie przecież pracowników wg. swoich potrzeb a nie moich gustów.

    A praca przyjemnością? Owszem ale tylko pod warunkiem że to na czym zarabiasz jest twoim hobby - np. uwielbiasz robić zdjęcia i potrafisz je sprzedawać. Ale doskonalenie się w byciu np. coraz bardziej perfekcyjnym księgowym? Co ci to da? satysfakcję z samodoskonalenia? To lepiej doskonalić się w czymś ciekawym i istotnym dla twojego życia.

    Nie żyjemy przecież po to aby pracować, ale pracujemy po to aby żyć. I jeśli ktoś daje rady życ nie pracując - to mozna mu tylko pozazdrościć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wg mnie Bitcoin jest niebezpieczny. Pieniądz wirtualny więc w każdym momencie może zniknąć.

    OdpowiedzUsuń