czwartek, 7 lutego 2013

Wpadka S&P czyli agencje ratingowe a ocena ryzyka


Każdy inwestor jest zainteresowany minimalizacją ryzyka. Sposobów jak to zrobić jest bez liku jedne mniej, inne bardziej interesujące, ale na pewno jednym z najbardziej popularnych na dobór spółek do portfela jest posługiwanie się ratingiem firmy. 

Sytuacja jest zrozumiała, gdyż większość firm jest mało znanych. Szukają one inwestorów indywidualnych, ci zaś chcieliby coś więcej wiedzieć o danej firmie z niezależnych źródeł. Dobrze byłoby więc gdybyśmy znali rating spółki by móc wiedzieć  o jej kondycji coś więcej aniżeli to co sama chwali.

Agencje ratingowe to firmy zajmujące się oceną wiarygodności kredytowej spółek. Do najbardziej znanych należą: Standard & Poor's, Moody's oraz Fitch Ratings. Niestety jak się okazuje wiarygodność pierwszej z nich została ostatnio podważona oskarżając ją o manipulowanie ratingiem.



Oznaczenia stosowane przez trzy podstawowe agencje Źródło: gpwcatalyst

Na Standard & Poor's wniesiono ostatnio pozew i nie byli to zwykli ludzie ale Ministerstwo Sprawiedliwości USA. Pozew ma 119 stron i można znaleźć w nim informacje o... zawyżaniu ratingu oraz zbyt niskim szacowaniu ryzyka papierów wartościowych opartych o wierzytelności hipoteczne.

Sprawa dotyczy kryzysu sprzed 5 lat, który spowodował nie tylko upadek banku Lehman Brothers ale także spowodował wielką bessę na giełdzie oraz liczne straty w funduszach o czym chyba nikomu nie trzeba przypominać. Każdy praktycznie na tym stracił wraz z piszącym te słowa.

Agencja Standard & Poor's twierdził, że jej oceny były obiektywne a jednak ministerstwo żąda w pozwie cywilnym 5 mld dolarów odszkodowania tytułem strat za to, że wierzytelności okazały się przeszacowane

To każe zastanowić sie nad wiarygodnością agencji, które z definicji mają informować o wiarygodności innych. Warto tutaj przytoczyć słowa jednego z czytelników bloga, który napisał w komentarzach:
Niestety nikt nie zajmie się czyjąś kasą tak jak właściciel - każdy bank, doradca, sprzedawca, akwizytor itd przede wszystkim zainteresowany jest aby samemu zarobić, zysk klienta ich nie interesuje - głównie to całe towarzystwo żeruje na nie swoich pieniądzach. Więc jeśli ktoś chce obracać kapitałem i odnieść z tego wymierną korzyść musi robić to sam. Można więc skorzystać z czyjejś drogi i doświadczeń - również gorzkich. Albo naiwnie wierzyć, że jakiś "specjalista" z banku czy fundusz zrobi wszystko co w jego mocy żeby pomnożyć twoje pieniądze. Z reguły nic nie zrobi i nic nie pomnoży tylko straci, biorąc najpierw sowitą prowizję.

Komentarz dotyczy co prawda banków ale być może do powyższego zestawienia można także dopisać niektóre agencje ratingowe? Agencja jest firmą, która zarabia jak każda inna i jest podatna na przekupstwo czy inne przekręty finansowe. Agencja Standard & Poor's oczywiście odrzuca takie zarzuty uważając je za bezpodstawne. 


Przypomina się tutaj wiara spółce afiszującej się łatką Rzetelna Firma, które po prostu można sobie kupić o czym pisałem w artykule Certyfikat Rzetelna firma czyli zapłać za renomę. Możemy też wierzyć w ratingi wystawiane firmom ale czy naprawdę mamy gwarancję bezwzględnej rzetelności owego ratingu?

Rynek Catalyst publikuje ratingi podawane jedynie przez Fitch oraz Moody's. Jest tam dostępne jedynie kilka ratingów zaledwie jedna wystawiona przez Moody's dla PGNiG oraz kilka wystawionych przez Fitch Ratings gdzie są głównie obligacje bankowe oraz komunalne. Standard & Poor's nie ma na liście.

Niewątpliwie gdyby spółki były zmuszone poddać się ocenie agencji ratingowej inwestor miałby ułatwione zadanie co do oceny ryzyka. Są to jednak dodatkowe koszty dla firmy stąd nie są one powszechne. 

Pozew na Standard & Poor's każe sobie jednak zadać pytanie na ile rzetelne są owe ratingi? Jeżeli bowiem chociaż w jednym przypadku byłby on niewłaściwy a akurat byłaby to spółka w którą zainwestowalibyśmy na podstawie opinii agencji nie grałoby roli, że to przypadek marginalny.

Warto pamiętać, że rating nie jest dany raz na zawsze. Może on zostać tak obniżony jak i zawyżony w zależności od danej sytuacji finansowej spółki, często wystawiony jest z dość odległą datą. Wniosek z tego prosty - warto badać spółkę w którą się zainwestowało samodzielnie lub przynajmniej obserwować jej notowania i zareagować odpowiednio do aktualnej sytuacji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz