piątek, 28 sierpnia 2015

Pety dziury i szpary czyli epilog sagi o remoncie


Kończą się wakacje, skończył się też remont, który opisywałem niedawno na blogu. Przyznaję, że zdziwiła mnie popularność trylogii opowiadającej o poszukiwaniu ekipy remontowej. Opisałem ją ku przestrodze osób, którzy mają taki zamiar. Okazuje się bowiem, że nie jest to łatwe, a chętnych na wykorzystanie okazji by zarobić kupę kasy na remoncie nie brakuje.

Dalsze poszukiwania nowej, trzeciej już ekipy, kontynuowałem znów przez portal olx. Niestety znalezienie w czerwcu ekipy remontowej na wakacje nie jest łatwe. Tym bardziej jeśli w grę wchodzi, poprawianie pracy po poprzedniej ekipie.

Po kilku telefonach jedna ekipa zdecydowała się przyjechać, choć nie bez oporów. Przyjechały tym razem dwie osoby i już przy pierwszym kroku po rozhuśtanej podłodze zdumienie zagościło na ich twarzach.

Po tej rozchwianej podłodze nie da się chodzić

Oj proszę pana, usłyszałem, nie wiem kto to Panu zrobił, ale tutaj wszystko nadaje się do poprawki. Ta podłoga musi zostać cała wyrwana i zamiast wełny trzeba zrobić wylewkę. Gładź tak nie może wyglądać, bo to parodia gładzi, a sufit to gołym okiem widzę, że będzie Panu krzywo wisiał.
   
Była to pierwsza ekipa, która przywiozła z sobą album dotychczasowych prac. Pierwszy facet, ten co sobie zażądał 22.000 zł za remont jednego pokoju, nie przywiózł albumu, uznał bowiem, że skoro widziałem na żywo u sąsiada efekt jego pracy, to po co mi album do wglądu.

Drugi, co spartaczył robotę, takiego albumu po prostu nie miał. Klient nasz Pan, słyszałem od szefa co 5 minut. Robimy tak super, że nie potrzeba albumu, sam Pan zobaczy. Cóż efektu końcowego nie zobaczyłem, bo po prostu szkoda mi ścian. Z pewnością jednak taki album przydałby się mu na pewno, a jedno ze zdjęć prezentuję niżej w tym artykule.

Po dwóch tygodniach gość z trzeciej firmy zadzwonił z informacją, że sama robocizna wyniesie mnie 4.500 zł plus materiały. Niestety kolejny raz usłyszałem: materiały to my kupujemy, Pan się niczym nie martwi. Na koniec dostaje Pan rachunek za całość czyli robocizna plus materiały

Nie ukrywam, że nie podoba mi się tego typu podejście firm budowlanych do klienta: zrobimy wszystko sami, ale klient nie ma wglądu w rachunki za zakupy. To oznacza, że mają duże pole do dodatkowego zysku w postaci wyboru tańszego materiału, czy też magicznego zaokrąglania na swoją korzyść. 

Na tym skończyło się moje szukanie firm remontowych. Podobno do trzech razy sztuka, bo co za dużo to niezdrowo i za drogo. Sąsiedzi zaczęli się już irytować za zagradzający klatkę gruz. Zadzwoniłem więc po wywóz gruzu - niestety jak się dowiedziałem żadna firma nie przyjedzie wielką ciężarówka tylko po 10 worków.

Sprawa zrobiła się na tyle paradoksalna, że było o czym opowiadać znajomym. W trakcie jednej z takich opowieści okazało się, że kumpel z pracy posiada firmę, o czym nawet nie wiedziałem i chętnie podejmie się  roboty. Pozostawił mi kwestię zakupu towarów.

Praca zaczęła się oczywiście od wyrwania podłogi po starej ekipie. Oto co zobaczyliśmy po zerwaniu pierwszej, górnej warstwy płyt OSB. Dolna warstwa wyglądała tak:

Tak położyła pierwszą warstwę ekipa remontowa

Jak widać, firma budowlana nie tylko ułożyła cieniutką bo tylko 8 cm. warstwę płyt OSB, to jeszcze wykorzystała wszelkie możliwe ścinki, przycięte byle jak, byle w miarę zasłaniały resztki gruzu, niedopalonych petów czy zmiętych papierów śniadaniowych

Znajomy wybrał wariant wylewka + styropian + wylewka
Ponieważ był to znajomy, mogłem być spokojny o efekt końcowy. I faktycznie od tej pory remont przebiegł już tak jak powinien wyglądać zdrowy, normalny remont. A efekt finalny dokładnie taki, jaki sobie wymyśliłem.

Wylewka okazała się lepszym pomysłem

Czytelnicy po ostatnim odcinku Parapet za 1000 zł czyli przekręty firmy remontowej sami zaczęli podawać sposób na radzenie sobie z remontem. Nie było jednak tam propozycji: popytaj wśród znajomych. Na pewno są bardziej godni zaufania, aniżeli jakakolwiek firma budowlana, nawet z najwyższej półki.

4 komentarze:

  1. Nie mogłem się doczekać dokończenia historii :)

    Czyli jednak zanim zrobi się remont trzeba mieć już sprawdzoną ekipę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim przypadku sprawdzona ekipa, która robiła remonty dawniej, obecnie zajmuje się budowaniem hal, a nie remontami domowymi, stąd poszukiwania musiałem robić od początku.

      Paradoksalnie jednak dopiero spieprzenie roboty przez drugą ekipę i opowieść o tym było powodem znalezienia nowej. Dla mnie ważne jest to, że koniec końców koszt całkowity był dwa razy mniejszy niż wycena pierwszej ekipy, która miała zaczynać pracę dopiero w połowie września:-)

      I co ważniejsze, być może ta historia pomoże innym w sposobie szukania właściwej ekipy remontowej.

      Usuń
  2. Heh ... Niestety, ale ... nieudolność na każdym kroku. Nieudolność ekipy budowlanej i ... nieudolność autora, jako organizatora remontu.

    Kupiłem mieszkanie 3 lata temu. Pod wynajem. Przekazano mi go w stanie opłakanym w dniu 17.04. Natomiast 30.04 mieli się wprowadzić wynajmujący. Miałem raptem 2 tygodnie, by ogarnąć lokum, nie remontowany od (bodaj) 1992 roku. Rozpocząłem remont samodzielnie, ale po 2-ch dniach stwierdziłem, że nie podołam zadaniu samodzielnie. Dałem ogłoszenia na kilku portalach (coś w stylu "szukamfachowca" itp. - nie będę robił zbędnej reklamy) i po 1-2 dniach miałem co najmniej tuzin zgłoszonych ekip. W najbliższy poniedziałek zrobiłem kasting z 4-5-ma ekipami. Wybrałem ludzi, którzy znali się na rzeczy i ... w ciągu raptem kilku dni miałem zrobiony remont: 1-go pokoju (ściągnięcie tapet, gładzie, malowanie całości), malowanie ścian i sufitu w 2-gim pokoju, lekki remont i malowanie kuchni, wymianę instalacji sanitarnych, podłóg i wanny w ładzience. Wszystko ... w 3 (słownie) TRZY DNI! Pracownicy zaczynali o 7-mej rano, a kończyli o 17-tej. Zero nadwyrężań cierpliwości sąsiadów. Po wejściu do mieszkania - pierwsze co - zabezpieczyli podłogę porządną folią. Dziękowałem im później za to, bo po ściągnięciu folii sprzątanie nie było wcale ciężkie. Co innego, jak by jej nie było. Doszedł by jeszcze parkiet do cyklinowania, a na to już nie było czasu. W międzyczasie miałem tylko dowozić materiały. Podstawowe materiały budowalne (grunt, tynki, kleje, gładzie itp.) kupowałem sam (wg. wskazówek budowlańców), zaś materiały wykończeniowe (farby, kontakty, armatura sanitarna itp.) - całkowicie należała do mnie. W czwartek popołudniu rozliczyłem się (1600 złotych za robocizną) i na sobotę mieszkanko było gotowe do wprowadzenia się nowych lokatorów.
    Natomiast to, co przeczytałem wyżej w artykule ... to po prostu ... rozpacz.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to teraz tylko czekamy na efekt końcowy czyli jak to wygląda vs jak wyglądało

    OdpowiedzUsuń