poniedziałek, 9 lutego 2015

Fundusz transferowy Legii czyli piłkarski venture capital


Niedawno stały czytelnik bloga Dominik podsunął pomysł kolejnej inwestycji. Tym razem chodzi o fundusz transferowy Legii Warszawa, chociaż w mediach używa się okropnego terminu fundusz inwestycyjny, który wzbudza złe skojarzenia.

O co więc chodzi? Wiadomo że piłka nożna to potężny biznes. O zarobkach piłkarzy krążą legendy, za udział w Lidze mistrzów zarabia się krocie, nieco mniej za uczestnictwo w Lidze Europy. Nic dziwnego te rozgrywki mają ogromną rzeszę fanów, a mecze przyciągają kibiców, którzy wypełniają stadiony po brzegi.

Im klub z wyższej półki, tym większe kwoty musi przeznaczać na transfery. Od lat krytykuje się u nas fakt, że polskie zespoły wyprzedają najlepszych piłkarzy, w wyniku czego nie stać ich na osiąganie dobrych wyników.


O tym ile można stracić na wyprzedażach widać po Borussi Dortmund, która zajmuje obecnie ostanie miejsce w Bundeslidze. Transfery zawodników stały się wielkim biznesem działającym na zasadzie spółek venture capital.

Straty finansowe legii za małe niedopatrzenie Źródło: polishexpress.co.uk


Omawiane często na blogu spółki z venture capital kupują obiecujące start upy, finansują ich rozwój i sprzedają je w momencie gdy wartość ich wzrasta. To już znamy z ofert obligacji jak chociażby w omawianej ostatnio tutaj.

Na tej samej zasadzie będzie działać fundusz transferowy Legii. Ma on dać możliwość szybkiego reagowania, gdyż na rynku w okienku transferowym o powodzeniu lub fiasku zakupu obiecującego zawodnika często decydują godziny.

Legia dzięki nowo powstałemu funduszowi ma zamiar kupować zawodników z wyższej półki. Teoretycznie nabędzie w ten sposób lepszych zawodników, co pozwoli na lepszą grę zespołową, osiągać lepsze wyniki, a w końcowej fazie sprzeda zawodnika za wyższą cenę dając zarobić sobie oraz inwestorom.

Według informacji dostępnych tutaj, klub zaciągnął pożyczkę na 4 lata. Niestety w wywiadzie Dariusz Mioduski, większościowy właściciel klubu, zapytany o szczegóły, wykrętnie mówi Nie chcę wchodzić w szczegóły. Mowa jest jedynie o stawkach lepszych niż na lokatach w bankach.

Na pierwszy rzut oka wygląda to ciekawie. Na zawodniku o nazwisku Duda, Legia na pewno zarobi. Mioduski zresztą chwali się, że większość dotychczasowych transferów wypaliła, a ogólne saldo jest pozytywne. Ale cieniem na to wszystko kładą się problemy wewnętrzne i zewnętrzne klubu.

Mówi się o tym szeroko, a klub naraża na utratę dużej kasy. Głośna sprawa Bereszyńskiego wpuszczonego nielegalnie na mecz z Celtic Glasgow, i to na kilka minut pred końcem dwumeczu, pozbawiła klub milionowych zysków przez dyskwalifikację z dochodowej Ligi Mistrzów.

Na pociechę została klubowi Liga Europy. Niestety tutaj też klub ponosi ogromne straty przez zachowanie swoich kibiców na meczu z Lokeren, za co ukarani zostali grą przy pustych trybunach, co oznacza kolejne finansowe straty. A to przecież kibice uskrzydlają grę zespołu i pozwalają na osiągnięcie lepszych wyników. Z Ajaxem będą jednak tylko pokrzykiwania jednostek, zamiast głośnego skandowania fanów.

Gdyby nie te problemy Legia zarobiłaby krocie i stać by ją było na kupno lepszych piłkarzy. A tak zmuszona jest powołać fundusz, w który póki co inwestuje grupa anonimowych, ale najzamożniejszych kibiców. 

Kto wie, być może po pierwszych powodzeniach fundusz transferowy ujawni nieco więcej szczegółów, a grono potencjalnych inwestorów zostanie nie tylko ograniczone do fanów Legii. Póki co jest to raczkujący biznes, który być może stanie się popularny w niedalekiej przyszłości.

Ale jakby nie patrzeć, z punktu widzenia inwestora, najważniejsze są wyniki osiągane przez klub. Po ubiegłorocznym ostatnim miejscu w fazie grupowej Ligi Europy, w tym roku Legia wygrała rozgrywki grupowe w stylu włoskim. To nieco podreperowało finanse klubu, ale w przyszłym tygodniu czeka na nich holenderski Ajax...

7 komentarzy:

  1. Polcam - czy spółki z venture capital odpowiadają swoim kapitałem za bankructwo spółki z grupy kapitałowem - czy taki zapis jest w regulaminie grupy kapitałowej -?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę zakręcone pytanie. Spółka typu venture capital posiada w swoim portfelu wiele, bo okolo 10 spółek, które finansuje.
      Z drugiej strony taka spółka należy do grupy kapitałowej, która zawiera wiele spółek, nie tylko z branży venture capital, by minimalizować ryzyko.
      W obu przypadkach większy odpowiada za mniejszego.

      Usuń
  2. Z tego co rozumiem to grupa kapitałowa do której nalezą spółki minimalizuje ryzyko - klient który kupuje obligacje danej spółki typu venture capital ryzykuje swój kapitał w całości - jeśli emisja obligacji jest niezabezpieczona -?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Minimalizacja ryzyka jest podwójna. Wyjaśnię to na przykładzie legii omawianej w artykule. Legia może kupić np. 10 zawodników. Na każdego zawodnika przewiduje wyemitować osobno obligacje.

      Teoretycznie nie na każdym zawodniku Legia zarobi. Na jednym zarobi dużo (jak np Duda) na innym mniej, a na innym być może straci. Ważne by całościowo była do przodu.

      Podobnie jest ze spółką venture capital, tyle że zamiast zawodników mamy tutaj kupowane spółki, które mają w ciągu 2-3 lat wzrosnąć na wartości i być wystawione na sprzedaż. Jedna da zarobić dużo, inna mniej a któraś z nich być może okaże się niewypałem. Ważne by całościowo spółka venture capital była do przodu.

      Nad tą spółką venture capital czuwa ponadto grupa kapitałowa zrzeszająca inne spółki z innych branż w celu eliminacji ryzyka.

      Czy jest zabezpieczenie to zależy od emisji, ale generalnie go nie ma. Zawsze możesz zapytać emitenta o takie szczegóły, zainteresowanym emitent musi odpowiadać na wszystkie pytania. W końcu to w jego interesie jest by przekonać inwestora do zainwestowania.

      Usuń
    2. Czy kupująć spółke z grupy kapitałowej odpowiada ona swym kapitalem jeśli moja spółka z bankrutuje -? czy tylko pośredniczy w zakupie danej spółki -?

      Usuń
    3. Odpowiada całym swoim kapitałem. Zresztą tutaj grupa należy do czołowego polskiego biznesmena.

      Usuń
  3. Każdy interesuje się jakimś sportem, komuś kibicuje. Ja podesłałem info Polcanowi o piłce nożnej. Ale czy nie byłoby ciekawie móc "posiadać" prawo do zawodnika? Piłki nożnej, siatkówki, koszykówki, czy piłki ręcznej. Być współwłaścicielem karty zawodniczej np. Sławomira Szmala - bezcenne. Czy innego ulubionego zawodnika.

    Mam nadzieje, że Legia będzie pionierem z tym pomysłem i inne kluby też zorganizują takie fundusze. Kibice będący wtedy w jakimś sensie współwłaścicielami klubu/zawodnika będą sami siebie pilnować. Bo zamknięty stadion dla kibiców to także inna najczęściej słabsza gra zawodników. Jednak doping pomaga i to bardzo. A jak zawodnik będzie grał słabiej to koś zaoferuje mniejszą kasę za niego i taki kibic współwłaściciel zawodnika zarobi mniej na jego sprzedaży przez klub. I siłą rzeczy wzrośnie odpowiedzialność kibiców podczas meczów.

    OdpowiedzUsuń