środa, 29 lipca 2015

Jak wygląda wzór Midasa czyli jak wyczarować zysk z melonika


Gdy oglądamy filmy gangsterskie w których są jeszcze walizki wypchane po brzegi pieniędzmi, trudno nie pomyśleć, że to relikt z przeszłości. Trudno sobie dziś wyobrazić, żeby przestępcy uganiali się jeszcze z gotówką wepchaną do wielkich worków.

W zasadzie operowanie gotówką ma sens. Wszak nie jest ona nigdzie zanotowana, nie ma o niej śladu w pamięci komputera. Przywykliśmy jednak do tego by trzymać swoje środki w bankach i pomnażać je nawet w dobie niskich stóp procentowych.

Mało kto zdaje sobie sprawę jak zamiana gotówki w cyferki na komputerze zmieniła funkcjonowanie świata finansów. Pozwoliło to banksterom na stworzenie mechanizmów, które dziś są sprzedawane Kowalskiemu, który nie ma zielonego pojęcia o co chodzi poza obietnicą zysku.

Głównym źródłem gwałtownego rozwoju sektora finansowego, jaki nastąpił na początku tego stulecia, były tak zwane finansowe instrumenty pochodne, czyli derywaty. Derywaty to nie pieniądze, akcje czy udziały. To inwestycja w inwestycję, obietnica obietnicy.

Tak zaczyna się ostatni rozdział książki Iana Sterwarta 17 równań które zmieniły świat. Stewart pisze lekkim piórem o ciężkich tematach i choć praktycznie każdy rozdział jest ciekawy, do tematyki bloga pasuje tylko ostatni rozdział zatytułowany Wzór Midasa.

W tak obrazowy sposób prezentowane są wzory

Tytuł jak najbardziej adekwatny, wszak król Midas czego się tknął zamieniał w złoto. Podobnie jest z derywatami, które przynoszą krocie ludziom, którzy opakowują  je na przykład w struktury i oferują ludziom pod hasłem: bezpieczna alternatywa dla lokat z 100% gwarancją zwrotu kapitału, które praktycznie każdy bank ma w ofercie. Opisywałem zresztą coś takiego w ubiegły piątek.

Ludzie obracający derywatami finansują prowadzone transakcje walutą elektroniczną, liczbami zapisanymi na dyskach komputerów. Pożyczają pieniądze od inwestorów, którzy zapewne pożyczyli je od kogoś innego. Bywa też, że nie pożyczają ich w ogóle, nawet wirtualni, ale jedynie kliknięciem przycisku myszy wyrażają zgodę na zaciągnięcie pożyczki w przyszłości, gdy konieczne stanie się dysponowanie pewnymi środkami finansowymi. Jednocześnie nie mają zamiaru dopuścić do takiej sytuacji, dlatego próbują sprzedać derywaty, zanim zajdzie potrzeba na ich nabycia.

Oraz skrótowo omówione we wstępie każdego rozdziału

W omawianym rozdziale Ian Stewart tłumaczy na czym polegał krach na giełdzie w latach 2007-2009 związany z aferą subprime mortgage, o którym niejednokrotnie wspominałem w związku z funduszem Warta nieruchomości 1. Sprzedawał go dzisiejszy BZ WBK mamiąc obietnicą 145% zysku.

Wzorem Midasa nazywany jest legendarny wzór Blacka-Scholesa. Umożliwia on sprzedaż instrumentów pochodnych, zanim zdążą one wygasnąć. Pożyczkodawca - tylko hipotetyczny, bo z podanych już przyczyn do żadnej pożyczki nie doszło - prawdopodobnie sam nie dysponuje oferowaną pożyczkobiorcy kwotą. Zasady prowadzenia tych operacji finansowych wydają się nie z tego świata, a mimo to stały się podstawową formą prowadzenia interesów w sektorze bankowym.

To tylko pierwszy akapit owego rozdziału, który mimo strasznie wyglądającego wzoru Blacka-Scholesa, czyta się łatwo i przyjemnie. Gdyby zajrzeć do wyjaśnienia wzoru na wikipedii, zwykle szybciej ją opuszczamy, niż wchodzimy;) Wyjaśnienie wzoru może być zrozumiałe dla zawodowego matematyka, ale na pewno nie dla Kowalskiego.

Nic zatem dziwnego, że takie wzory stały się podstawową formą prowadzenia interesów w sektorze bankowym. Sektor ten ma bowiem przede wszystkim generować zyski, nawet gdyby miały być wyczarowane z melonika.

4 komentarze:

  1. Kuponik z obligacji alkoholowych dotarł. Oby za pół roku też było dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. odnośnie gotówki: znajomy kupował kiedyś zegarek za niecałe 2tyś i na pytanie sprzedawczyni: "karta czy gotówka?" odpowiedział, że: "oczywiście karta, kto teraz płaci gotówką" na co usłyszał, że by się zdziwił ile ludzi kupuje biżuterię i zegarki za gotówkę za kwoty stukrotnie wyższe niż rzeczony zegarek...
    jak pierzesz - to tylko gotówka :/

    a odnośnie "kuponików" obligacyjnych - co się stanie w przypadku zgubienia takiej obligacji? czy jest ona wymagana do zwrotu pieniędzy zainwestowanych w obligacje korporacyjne, czy w przypadku nie okazania jej (pies mi zjadł) po upływie 2lat (czy ile trwa emisja) pieniądze za zakup i tak zostaną zwrócone zgodnie z umową?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieje się podobnie jak z tradycyjnymi lokatami zawieranymi w oddziale banku. Jak lokata się skończy to taki papierek możesz spalić i nikomu go nie musisz oddawać, możesz go nawet zgubić i tak nie jest do niczego potrzebny.

      W przypadku obligacji jest podobnie. Jeśli spółka płaci regulaminowo odsetki i na koniec oddaje kasę, to możesz nawet zgubić taki papier wartościowy. Nikomu go nie trzeba oddawać ani nic takiego.

      Jest on przydatny tylko w przypadku problemów spółki. Wówczas jest to dowód do roszczenia swoich należności.

      Usuń