Czy tylko jeden brak wykupu obligacji może zrujnować cały portfel? Innymi słowy czy bankructwo jednej firmy może spowodować niepowetowane straty jak sądzi wiele osób, czy też jest to do przyjęcia?
Prawda jest taka, że wszystko zależy od tego jak inwestujemy. Podejście do inwestowania ciągle ewoluuje, kluczowym wydaje się jednak być podejście zaprezentowane w artykule Dywersyfikacja kwotowa czyli jak budować swój portfel.
Pokusiłem się o sprawdzenie tego w praktyce na własnym przykładzie. W poprzednim odcinku Cztery wesela i pogrzeb poinformowałem, że w 10 zakończonych do dziś inwestycji jedna spółka na 10 zbankrutowała. Czy faktycznie miało taki skutek?
Lata 2013-2014
Zobaczmy na zyski z odsetek za pierwsze 5 wykupów jakie zakończyły się rok temu.
Zyski z odsetek od obligacji za pierwsze pięć inwestycji |
W zasadzie gdyby porównywać je do lokat, to zysk byłby jeszcze większy. Przecież odsetki dostajemy regularnie na konto i to najczęściej co kwartał, więc od razu można je przelać na konto oszczędnościowe.
Zysk jak widać niemały i gdyby zastosować tutaj kapitalizację odsetek, wynik byłby znacznie lepszy. Tym bardziej, że w 2013 i 2014 oprocentowanie kont było znacznie wyższe. Tutaj przyjmujemy jednak najbardziej drastyczne wymagania.
Rok 2015
W ubiegłym roku zyski z zakończonych obligacji kształtowały się następująco.
Nietrudno obliczyć że całkowity zysk z zakończonych emisji wyniósł 21.348 zł bez brania pod uwagę kapitalizacji odsetek.
Przypadek GC Investment
W katowicką spółkę developerską zainwestowałem 10.000 zł, tyle bowiem wynosiło minimum. Warto jednak pamiętać, że chociaż inwestycja miała trwać standardowe 24 miesiące, to spółka płaciła odsetki tylko przez połowę tego czasu. Ostatnia płatność miała miejsce w lutym 2014 roku, kłopoty spółki zaczęły się bowiem pod koniec kwietnia.
Inwestorzy błędnie przyjmują, że w takim przypadku 10.000 zł jest straconych. Moim zdaniem powinniśmy odliczyć to co spółka nam zapłaciła. Cztery płatności odsetek dały w sumie inwestorom 848 zł, dostaliśmy je przelewem na konto ze strony firmy.
Warto więc mieć na uwadze, że realna strata jest mniejsza i wynosi 9152 zł, które trzeba odrobić. Spółki padają w różnym momencie czasu inwestycji, może się zdarzyć, że dostaniemy tylko jedną płatność, a może ich być nawet 7. Tutaj było ich jednak akurat połowę.
A więc suma summarum w moim przypadku bankructwo jednej spółki wcale nie rujnuje portfela. 11.348 zł jestem wciąż do przodu, więc inwestycja w obligacje okazuje się jak dotąd i tak sukcesem. A przecież te obligacje są zabezpieczone, więc dodatkowo jest szansa na odzyskanie części wierzytelności w postępowaniu sądowym:)
Oczywiście scenariusz mógł być inny. Mogła upaść przecież inna spółka, która za minimum przyjmowała 20.000 zł, a wtedy zysk byłby zdecydowanie mniejszy. Na szczęście na rynku obligacji była to ogólna tendencja, że minimalny zapis malał i dziś większość ofert wymaga tyle ile lokatowy wabik, nawet aktualna oferta z AO.
Ciąg dalszy: Najgorszy doradca aktywnego inwestora
A teraz sprawdźmy czy gra jest warta świeczki.
OdpowiedzUsuńTwój zysk to: 11.348 zł
Gdybyś zamiast zabawiać się w Obligacje Korporacyjne powalczył o
lokaty na 4% netto (średnia z tych lat pewnie będzie nieco wyższa) - zysk 9860 zł
Lokate rentierską i miał wszystko gdzieś 5% netto - zysk 12325 zł;
Defacto po prawie 2 latach ryzyka zarobiłeś tyle co na lokatach a więc rentowność poniesionego ryzyka jest bliska 0.
Ponadto udało Ci się utopić obligacje o najmniejszej kwocie wejściowej :). Jak byś utopił 20000 zł to byś był na -10000zł. Najgorszy wariant to utopienie 30000 zł czyli -20000zł.
Czy gra warta świeczki ? Dla mnie osobiście nie.
Najmniejsza kwota wejściowa była w przypadku spółki Logzact bo 7.000 zł, tutaj moim zdaniem było ryzyko największe, więc i inwestycja najbardziej ostrożna.
UsuńA zysk? Poza finansowym to przede wszystkim zdobyte doświadczenie, którego nie kupisz i ma się nijak do podręcznikowych dywagacji. Rynek się nieustannie zmienia, a wraz z nim metody inwestycyjne. Ale oczywiście to czas jest ostatecznym weryfikatorem.
Bardzo trafna analiza Aninomowego z 7 stycznia 2016 09:30!
UsuńRaz straciłem i to boleśnie (w przeliczeniu strata wyniosła tyle, jakbym rok pracował na darmo).
Dla mnie - to dobra nauczka i swoista szczepionka na przyszłość.
Wolę NIE WCHODZIĆ w coś, co NIE MA GWARANCJI ZYSKU, aniżeli później się denerwować, że moimi pieniędzmi ktoś nieźle się obłowił.
Sposobów na zarobek, tak naprawdę, jest sporo. Przez lata wypracowałem sobie pewne (w obu słowach tego znaczenia) mechanizmy, który potrafią przynieść sensowny zysk BEZ ANGAŻU W tzw. INWESTYCJE. :)
Pozdrawiam zdrowo myślących!
Witaj, Bardzo ciekawy artykuł. Każdy medal ma dwie strony, a szklanka zawsze jest do połowy pełna lub do połowy pusta.
OdpowiedzUsuńTu mamy wynik dodatni +11 348 PLN, z drugiej jednak strony ta plajta pogrążyła z nawiązką CAŁE Twoje zyski z 2015 roku, kiedy to mógłbyś sobie leżeć i się opalać, zamiast konstruowac mozolnie swój portfel, marnować czas na formalności i podejmować ryzyko inwestycyjne.
Bardzo fajny przykład warty analizy :)
Trudne są tylko początki, po pewnym czasie nabieramy wprawy i ocena inwestycji przychodzi łatwiej.
UsuńZ drugiej strony obligacje to też emocje, czego nie da się powiedzieć o lokatach:)
A od kiedy lokowanie środków w celu uzyskania zysku powinno opierać się na emocjach ? Chyba że ktoś czuje dreszczyk emocji lub podniecenie, związane z tym czy kasę nam zwrócą czy nie.
Usuńa czy ekancelaria przypadkiem też nie upadła.
OdpowiedzUsuńUpadła, ale do upadku przecież płaciła odsetki bez zarzutu i robiła wykupy. Ważne by zdążyć przed upadkiem.
UsuńDrugie wejście w Mikrokasę było tak skalkulowane, że ewentualny upadek w ciągu jednego roku był bardzo mało prawdopodobny, stąd druga inwestycja czego zwykle nie robię.
W komentarzu do poprzedniego artykułu, napisałem, że autor koloryzuje rzeczywistość, a wskazywany procent upadłości, dotyczy całego rynku, niezależnie od jakości emitentów. Tymczasem portfel autora składa się ze spółek o dosyć wysokich rentownościach, a tym samym mocno ryzykownych. Poniżej zamieściłem link do analizy dotyczącej upadłości spółek do roku 2014:
OdpowiedzUsuńhttps://goo.gl/wRhSE8
W tabeli nr 1, ciekawe jest zestawienie procentu niewypłacalności pośród firm o ratingu spekulacyjnym i tych o ratingu inwestycyjnym. W komentarzu do wcześniejszego artykułu autora napisałem, że na naszym młodziutkim rynku papierów dłużnych wciąż jeszcze nie przeżyliśmy okresu załamania gospodarczego. Wykres 1 ukazuje jak dramatycznie liczba upadłości wzrasta właśnie w tych okresach. Jak podano w tabeli nr 3, w latach 1998 oraz 2001-2002 niewypłacalność dotknęła ponad 40% firm o ratingu CCC/C, zaś w roku 2009 nastąpiło wręcz masowe wymieranie tych firm. Odpowiednio dobrany portfel może więc w odpowiednim czasie doprowadzić do katastrofy. Często ukazujące się artykuły o „fajności” rynku korporacyjnych papierów dłużnych, przypominają mi wypowiedzi „ekspertów” z roku 2007, głoszące, że „łatwiej jest śmiertelnie skaleczyć się gazetą niż stracić na funduszu akcji”. Jak dla mnie to mam sporo papierów dłużnych, w latach ubiegłych często z niektórych papierów uciekałem, z niektórych słusznie, z innych niepotrzebnie. Ogólnie korporacyjny dług to wprawdzie nie opcje czy kontrakty, ale dla mnie są to papiery o większym ryzyku od akcji, chociażby ze względu na fakt, że w przypadku tych papierów (szczególnie tych o małej płynności) nie ma nawet sensu stawiać jakiegokolwiek stopa, a ja zanim kupię akcje, czy kontrakt (lub sprzedam kontrakt), to już wcześniej się zastanawiam gdzie postawię stop-loss
Dzięki za ciekawy link, chociaż dotyczy raczej rynku amerykańskiego z ograniczeniem do spółek posiadających ratingi.
UsuńOwszem dobierałem spółki z nieco wyższą stopą zwrotu od średniej właśnie ze względu na możliwość dopuszczenia bankructwa jednej ze spółek. Niestety w chwili obecnej nie ma co liczyć na zyski z obligacji powyżej 10%, więc rentowność jest dużo niższa, co utrudnia dopuszczalność upadłości jednej ze spółek.
Z tego powodu od 2015 zainteresowałem się właśnie innymi alternatywami do obligacji, posiadającymi wyższe stopy zwrotu.
Sorry Polcan za takie podsumowanie, ale przedstawione wyliczenia są podobne do tych przestawianych przez doradcę, który chce ci wcisnąć polisę inwestycyjną "niech Pan popatrzy na wykres funduszu X, który przez 4 lata zarobił 40%, czyli 10% rocznie". Co nie jest prawdą bo zyski z inwestycji liczy się całkiem inaczej. Wystarczy porządnie zrobić to w excelu http://blog.opiekuninwestora.pl/liczymy-zyski/ Może zrobisz porządne obliczenia i wtedy porównamy Twój wynik do lokat za ten sam okres?
OdpowiedzUsuńTo po prostu realne wyniki zakończonych ofert, które każdy może sprawdzić.
UsuńInna sprawa, że warto będzie porównać je do lokat.
Wydaje się że na pytanie postawione w tytule "Czy bankructwo jednej ze spółek może zrujnować portfel?" trzeba odpowiedzieć w sposób następujący:
OdpowiedzUsuńBankructwo jednej ze spółek całego portfela co prawda nie rujnuje ale może spowodować utratę wszystkich zysków lub przynieść stratę na inwestycjach.
Myślę, że główny czynnik to wysokość pojedynczej pozycji inwestycyjnej. Na portfelu o wartości 172K pojedyncze pozycje na 20K wydają się być o wiele za duże. Default na takiej spółce to 11,6% - czyli praktycznie cały mozolnie wypracowany zysk. Też skłaniam się do tezy że obligacje korporacyjne to bardzo ryzykowny rynek.
Oczywiście życzę sukcesu w sprawie GC wtedy nie cała kwota pójdzie w stratę.
FX
W artykule jest mały błąd, w przypadku eKancelarii mój wkład wyniósł 25.000 zł co łatwo sprawdzić w artykule o wykupie:
Usuńhttp://moneyafterhours.blogspot.com/2014/12/piaty-wykup-obligacji-ekancelaria-czyli.html
Więc wartość portfela wyniósłby 177K, ale oczywiście masz rację co do pojedynczych pozycji. Dlatego też wskazałem, że istotnym czynnikiem jest dywersyfikacja kwotowa. Nie rozumiem zupełnie osób, które dywersyfikują portfel metodą siekiery, dzieląc po równo między spółki. Bardziej ryzykowne powinny mieć mniejsze kwoty, mniej większe. Inna sprawa, że nie zawsze dysponujemy większymi kwotami akurat w momencie, gdy jest okazja...