środa, 25 czerwca 2014

Rynek obligacji do przeróbki czyli powstaje Instytut Analiz i Ratingu


Opisany wczoraj przypadek spółki Vedia powinien być przykładem dla innych spółek jak powinno się postępować w przypadku problemów finansowych. Zaufanie to rzecz kluczowa w przypadku każdej firmy, wiadomo bowiem, że gdy raz się je straci niezwykle trudne o ile nie niemożliwe będzie je odzyskać.

Niestety większość spółek, które zaczynają mieć poważniejsze kłopoty, nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań. Dlaczego tak się dzieje opisałem w poście Catalyst na zakręcie. W efekcie zamiast ratować tonącego, kancelarie odgrywają rolę sępów szykujących się na ucztę.

Nic dziwnego, że w ubiegły piątek zarząd GPW powołał Instytut Analiz i Ratingu, który ma zmienić polski rynek obligacji. Jak podano w komunikacie ma on wypełnić lukę w zakresie oferty ratingowej. Czy to dobry pomysł?


I tak i nie. Dla osób które kompletnie nie mają pojęcia czym są obligacje i jak dobierać papiery do własnego portfela to z pewnością dobra wiadomość. Dostaną w końcu czarno na białym ocenę ryzyka dokonaną przez niezależny instytut. Łatwiej będzie zatem rozróżnić obligacje śmieciowe od solidnych emitentów.
 
W piątek powołało IAiR


Do tej pory większość ludzi przy wyborze papierów kierowała się zwykle oprocentowaniem. W dużym uproszczeniu przyjmowano podział 13% i więcej to śmieci dla ryzykantów, 8-12% to średniaki dla rozsądnych, 5-7% to obligacje dla pewniaków.

Taka metodologia to na pewno zbyt wielka przesada. Ryzykowne 13% w przypadku firmy pożyczkowej wydaje się być rozsądniejszym wyborem aniżeli ryzykowne 11% dla spółki developerskiej. Sama branża to zresztą też za mało dla realnej oceny, bowiem i tak kluczowym elementem będą takie czynniki jak wyniki finansowe, wielkość emisji, ilość wyemitowanych do tej pory papierów, a także termin ich zapadalności.

Przeciętny Polak nie wie co to jest analiza fundamentalna i nie czyta sprawozdań spółki. Dlatego GPW podało taka argumentację:
Polski rynek obligacji nieskarbowych, mimo dynamicznego rozwoju w ostatnich latach, wciąż ma przed sobą ogromny, przynajmniej kilkunastokrotny potencjał wzrostu. Wzrost rynku wymaga jednocześnie lepszego systemu zarządzania ryzykiem i ochrony interesu inwestorów, czyli powszechnie stosowanego i łatwo dostępnego ratingu. To właśnie rola Instytutu Analiz i Ratingu – powiedział Adam Maciejewski, Prezes GPW. 

Catalyst istnieje dopiero od 5 lat. Rynek obligacji dynamicznie się rozwija co widać gołym okiem. Jeszcze dwa lata temu gdy zaczynałem pisać o obligacjach ofert było względnie mało i opisywałem praktycznie każdą, która wpadła mi w ręce. Dziś nie sposób opisać wszystkich, jest ich bowiem zbyt dużo by je wszystkie ogarnąć, więc tylko najciekawsza część jest tutaj opisywana.

Z punktu widzenia inwestora powołanie IAiR to dobre posunięcie, z punktu widzenia rynku niekoniecznie. Przypomina mi to przymusowe narzucenie BFG na SKOKi, czyli dodatkowe obciążenie finansowe. Spółki do opłat za sporządzenie wymaganej dokumentacji, ustanawiania zabezpieczeń, opłat na rzecz giełdy czy KDPW będą miały dodatkowy koszt za przyznanie ratingu.

Niewątpliwie będzie to hamować rynek. Małe emisyjki rzędu kilkuset tysięcy złotych będą całkowicie nieopłacalne, ze względu na same opłaty na start. Pozostaną więksi gracze. Być może to i dobrze, gdyż oczyści to rynek z nieuczciwych firm, które na fali popularności obligacji próbują zgarnąć coś dla siebie.

Nie da się jednak ukryć, że biurokracja się w ten sposób w dalszym ciągu rozrasta. Nieważne, że PNki informują szczegółowo o wszystkich ryzykach i wypisują je do wiadomości obligatariuszy. 

Trudno oceniać na start jak wszytko się dalej potoczy. Instytut swoją działalność ma rozpocząć dopiero za rok. Czas pokaże, czy przyznane ratingi będą adekwatne do realiów, z pewnością jednak nie ułatwią w wyłapywaniu prawdziwych gratek jakie oferuje rynek obligacji. 

Pisałem o tym niedawno w artykule Zyskowne obligacje Nettle czyli nietypowy as w rękawie.  Nettle dostałaby bez wątpienia ocenę Junk Bonds czyli obligacje śmieciowe, Zadłużenie spółki było przecież kolosalne. 

A jednak Nettle bez problemów spłaciła swoje obligacje oferujące na start 13%. A przecież wydawały się one pewniakiem, skoro spółka w sekcji ryzyko informowała o szczególnej sytuacji na rynku wynikającej z gwarantowanej ustawy. I spełniło się to co do joty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz